Wieża na Jeleniowatym to nowa atrakcja w okolicach Mucznego. Została otwarta jesienią 2020 roku i wznosi się na jego najwyższym wierzchołku. Odwiedziłam ją dwukrotnie w ciągu paru miesięcy.
Ale od początku. Kolejny dzień w Bieszczadach budzi nadzieję na przyzwoite popołudnie. Dwa dni temu wywiała nas Tarnica, dzień później szarość i deszcz skutecznie ostudziły nasze turystyczne zapały. Dziś ma być lepiej. Ale co robić do popołudnia? Jedziemy do Mucznego, by zdobyć wieżę na Jeleniowatym. W planach była Połonina Caryńska, ale potem zamarzył nam się zachód słońca na Bukowym Berdzie.
Poranek, po wczorajszych opadach, jest ładny. Lekko przyprószyło okolicę, nadając jej zimowego sznytu. Mam namiastkę zimy, o jakiej marzyłam. Na więcej na tym wyjeździe nie mogę liczyć.
To jedyny widok na białe drzewa, który przywiozę tego roku z Bieszczadów.
Kadr niespecjalny, ale cierpię na niedosyt szronu bieszczadzkiego.
Ruszamy. W szarość, bo ładna pogoda została za plecami, nad Caryńską. A było tam jechać…
Parkujemy w okolicach hotelu i drogą podchodzimy do parkingu pod lasem przy drodze na Tarnawę Niżną. W innej porze roku poszlibyśmy ścieżką wzdłuż drogi, ale teraz przygotowano tam trasy biegowe i jest zakaz wstępu. Jesienią też odpuściliśmy tę dróżkę, bo trawy były mokre. Pozostał, jak teraz, asfalt.
Po kilkunastu minutach opuszczamy drogę i kierujemy się na grzbiet, w stronę ruin leśniczówki. Podejście jest krótkie, choć miejscami strome. Zalodzona ścieżka też nie ułatwia wspinaczki. Tym razem, dla odmiany, zdjęcie z jesieni.
Dość szybko dochodzimy do grzbietu, na którym znajdują się pozostałości Brenzberg. W sierpniu 1944 roku upowcy zamordowali tu 74 osoby, w tym uchodźców z Wołynia, którzy schronili się w tej leśniczówce u Franciszka Króla. Do dziś zachowały się ruiny budynku, zimą przysypane. Poglądowe zdjęcie będzie znów z jesieni.
W tym miejscu szlak skręca pod kątem prostym w stronę wieży widokowej. Idąc jednak prosto, dojdziemy do pamiątkowego krzyża poświęconego ofiarom zbrodni.
Od ruin ścieżka wiedzie łagodnie grzbietem na Jeleniowaty. Większych stromizn już nie ma. Gdy wędrujemy tędy zimą, aura się poprawia. Wychodzi nawet słońce, które daje nadzieję na poprawę pogody.
Nie na długo jednak. Gdy wkrótce naszym oczom ukazuje się wieża na Jeleniowatym, jest jeszcze słonecznie.
Słońce zachodzi jednak, gdy zaczynamy na nią wchodzić. Trzeba mieć naprawdę pecha… Widoki jednak są, choć kiepska zima i brak słońca nie budzą naszego entuzjazmu.
Patrzymy w stronę Ukrainy na graniczny San. Tu jest dość płasko.
W dole część ekipy, która teraz dotarła do celu.
Nad połoninami mrok.
Po drugiej stronie jaśniej od żółtych łąk ledwo przykrytych śniegiem.
Zerkamy z nadzieją w stronę połonin. Tam mamy zaraz iść. Ale przy takiej pogodzie?
Jak na złość znów nieco się rozjaśnia, gdy zaczynamy schodzenie. Ścieżka prowadząca do hotelu w Mucznem jest dosyć stroma, dlatego wybraliśmy ją na powrót.
Nie było śnieżyc wiosennych w Dwerniczku. Tu też ledwo się przebijają spod ziemi.
Ale życie się zaczyna. Jeszcze trochę i będzie górą.
Wieża na Jeleniowatym za nami. Wróćmy tam jednak jeszcze raz, jesienią.
Kilka miesięcy wcześniej, w czasie październikowego wypadu w Bieszczady, to tu zaplanowaliśmy sobie zachód słońca w dzień przyjazdu. Po odwiedzeniu tarasu Pichurów i przyczółków dawnej kolejki leśnej, parujemy na placyku tam, gdzie zaczyna się droga na Brenzberg. Wieża tym razem kryje się wśród liści.
Słońce nie oświetla już zboczy, wisi nisko nad połoninami.
Znów patrzymy na stronę ukraińską, gdzie jest jeszcze trochę słońca.
Jesienne kolory są już przygaszone, ale i tak jest ładnie.
W dole, w cieniu, Muczne.
Trochę plam światła u naszych sąsiadów.
Przed zachodem robi się ciekawiej.
A sam zachód jest całkiem przyjemny.
Jesienna wycieczka na tym się kończy. Zimowej to ledwie przedsmak. Czeka nas jeszcze popołudniowe wyjście na Bukowe Berdo.
Zawsze tu nie byłem! Mam szansę na odwiedziny tego szczytu tego lata, o ile znowu coś nie wyskoczy :)) Z przyjemnością „luknę” z wieży.
Nowy nabytek okolic Mucznego, miałeś prawo nie być. Ponoć do tego czasu ma być już wyznakowana ścieżka, więc pewnie jeszcze więcej osób na wieżę będzie się wdrapywać.