Po dwóch kwietniowych pobytach w Wielkiej Fatrze zamarzył mi się powrót tutaj w okresie, gdy wszystko kwitnie bujnie, a zamiast żółci wczesnej wiosny dominują zielenie. Wreszcie u progu wakacji, pod koniec czerwca, wybraliśmy się w Fatrę na trzydniówkę plecakową. Tym razem w celu przejścia turczańskiego grzbietu tego pasma aż do zwornikowej Ploskiej (i dalej). Ten liptowski przedreptaliśmy parę lat wcześniej.
Nieco trudno jest logistycznie rozplanować ten odcinek, bo brakuje miejsc noclegowych tam, gdzie wypadałoby już zakończyć wędrówkę. Z tego względu szlak na pierwszy dzień jest dość krótki, za to drugiego musimy się spodziewać konkretnej wyrypy. Nastawiamy się na noclegi w szałasach, ale w zanadrzu czeka niewielki namiocik. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś się poknociło po drodze. Kiedyś, licząc na chatki, zostaliśmy na lodzie, gdy okazało się, że po jednym z szałasów zaplanowanych na nocleg pozostało tylko pogorzelisko. W Górach Choczańskich się to działo, a my, bez namiotu, u schyłku dnia, zostaliśmy bez dachu nad głową. Tym razem przezorność bierze górę nad dodatkowymi kilogramami do dźwigania.
Samochód zostawiamy na bezpłatnym parkingu w Rużomberoku, skąd już pieszo przedostajemy się na pobliską stację kolejową. Tu łapiemy pociąg, a naszym celem jest Ľubochňa. To w tej uzdrowiskowej miejscowości zaczyna się czerwony szlak prowadzący przez cały wspomniany wcześniej grzbiet.
Po wyjściu z pociągu
Powiedzmy sobie szczerze – tu można uniknąć mordęgi w postaci wspinaczki na Kopę i od razu niebieskim szlakiem myknąć na Ľubochnianske Sedlo. Ale nie, my jesteśmy ambitni i zamierzamy zdobyć wierzchołek. Kopa wzywa. Spod dworca to prawie 800 metrów podejścia.
Lilia złotogłów
Muskamy zaledwie Lubochnię, która warta jest dłuższego spaceru przez wzgląd na swą uzdrowiskową zabudowę. Może kiedyś… Tym razem za czerwonymi znakami przechodzimy przez potok Ľubochnianka i po chwili wkraczamy w las.
Stromizna i skałki
Z prześwitów widoki szczątkowe, na przykład na Wielki Chocz
I Szypską Fatrę
Podejście na Kopę jest długie i nużące, krajobrazowo też nie powala na kolana. Z wyrębów są szczątkowe widoki na okolicę, ale czy jest po co aż tak się męczyć? Kluczymy często po zboczu, omijając leżące drzewa, ślimaczymy się na ostrych odcinkach, a jedynym urozmaiceniem są zwieszające się z krzaczków poziomki, które w wielkich ilościach lądują w naszych paszczach. I skałki, którymi usiany jest teren. Fakt, że pogoda jest raczej z gatunku letnich, więc zamglenie nie pozwala na wykwintne widoki.
Na Kopę idzie się długo. Przed „tabliczkowym” szczytem (bo faktyczna Kopa ukrywa się w lesie poza szlakiem) warto skręcić w stronę krzyża, skąd mamy garść nieco lepszych widoków. Naprzeciwko bieleje skałkami Šíp odcięty od Kopy nitką Wagu. Po prawej rozciągają się inne szczyty Šípskiej Fatry oraz Góry Choczańskie. Po lewej wtóruje im Mała Fatra.
Mała Fatra
Šípska Fatra
A dalej Góry Choczańskie
Jeszcze chwila dreptania i dochodzimy do połączenia czerwonego szlaku z żółtym. Obok szlakowskazu znajdziemy tu skrzynkę z książką wpisów.
Niby Kopa, a jednak nie Kopa
To jednak nie faktyczny wierzchołek, bo Kopa ukrywa się nieco dalej na zachód. Skoro wdrapaliśmy się aż do tego miejsca, trzeba ją oczywiście zdobyć! Chwilę przedzieramy się przez las, by wreszcie dotrzeć do drzewa z drewnianą skrzynką i nazwą szczytu. Teraz już Kopa jest nasza!
Na faktycznym szczycie Kopy
Wracamy na szlak i zaczynamy schodzenie na przełęcz. Na żółtym szlaku, niedaleko miejsca, gdzie rozdziela się z czerwonym, znajduje się źródło. Nie potrzebujemy uzupełniać zapasów wody, więc schodzimy przez Gruń i Fatrę na Ľubochnianske Sedlo. Wędrówka zajęła nam dobre pięć godzin. Wybierając niebieski szlak z Lubochni, dotarlibyśmy tu w półtorej.
Jesteśmy na szlaku. Widać, że rzadko kto tu chodzi
Przełęcz (w pobliżu jest kolejne źródło) tonie w kwiatach skupionych wokół stojącego tu krzyża. Dominują fioletowe chabry, jednak widok psują linie wysokiego napięcia prowadzące do elektrowni wodnej w Krpeľanach.
Zanim wybudowano szosę w dolinie Wagu, tędy wiodła droga z Liptowa do Turca oraz trasa cesarskiego traktu pocztowego z Wiednia do Koszyc.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Na wieczór pogoda się poprawia, pojawiają się konkretniejsze przebłyski słońca i przyjemniejsze łąkowo-polanowe krajobrazy.
Szlak prowadzi nas przez Tlstý diel na najwyższe na tym odcinku Vyšné Rudno. Niedaleko stąd do Magury, na którą robię krótki wypad żółtym szlakiem. Z rozległej hali rozciągają się widoki na Małą Fatrę i Kotlinę Turczańską.
Przed nami ostanie chwile na szlaku, gdy chodzimy na Sedlo Príslop.
Tuż poniżej szlaku znajduje się solidny szałas z dostępem do wody, gdzie spędzimy dzisiejszą noc. Jest pusto, cicho, jak zresztą w ciągu całego dnia spędzonego w Wielkiej Fatrze. Na dzisiejszym odcinku nie spotkaliśmy nikogo.
Gdy zbliża się zachód słońca, wychodzę powyżej szałasu, by poobserwować kończący się dzień. Sielskie chwile przerywa nagłe szczekanie, które rozrywa ciszę okolicy. Co jest? Pies? Skąd? Do najbliższych osiedli ludzkich jest stąd daleko… Nie zastanawiam się za długo, biorę nogi za pas i zbiegam do chaty, gnana wizją ujadającej bestii, która zaraz pogodni mnie w tej głuszy.
Dopiero kilka dni później trafiam na informację, że nasze pospolite sarny… szczekają. Wydają ten odgłos, gdy są przestraszone i chcą zaalarmować resztę o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Widać zatem, kto był bardziej przerażony spotkaniem…
Wieczór upływa nam na gotowaniu i odpoczynku. Moglibyśmy co prawda poczytać, bo szałas szczyci się piękną kolekcją książek socjalistycznych, ale tym razem rezygnujemy. Trzeba mentalnie przygotować się do kolejnego dnia, lecz komunistyczne dzieła raczej w tym nie pomogą. Łatwo nie będzie.
Trasa:
- Przy zejściu z Kopy na żółtym szlaku, niedaleko jego rozłączenia z czerwonym,
- Ľubochňanské Sedlo,
- Pod Niżną Lipovą – obok siebie znajdują się tu dwa źródła (korytka), jedno słabsze, drugie mocniejsze,
- Sedlo Príslop, obok szałasu. Poniżej znajduje się zamknięta chata myśliwska, obok której również znajdziemy wodę.
Widokowe miejsca i odcinki:
- Przed szczytem Kopy przy krzyżu (widok na Małą i Szypską Fatrę oraz Góry Choczańskie),
- Ľubochňanské Sedlo i łąka pod lasem przy zejściu na tę przełęcz od strony Kopy,
- Odcinek Vyšné Rudno – Sedlo Príslop (z obiciem na Magurę) – rozległe widokowe polany.
Męczące odcinki:
- Ľubochňa – Kopa: miejscami bardzo stromo, szlak kluczy zboczem wśród wiatrołomów, a wycięte i powalone drzewa utrudniają orientację.
Nocleg:
-
Koliba Príslop. Szałas w dobrym stanie, obok ławki i woda. Poniżej znajduje się myśliwska chata z wodą, wiatką i tarasem z ławkami – zamknięta.
Kiedyś, dawno, niedługo po odkryciu i przejściu pierwszym razem po Fatrach, planowałem różne trasy i wiem, że i te tereny były brane pod uwagę, dziś to szczerze mówiąc za szybko na Słowację chyba nie dotrę…
Czasy się zmieniły. Kiedyś miałam w zwyczaju spędzać majówkę na Słowacji, ale ostatnio trzeba było tę tradycję porzucić. Miejmy nadzieję, że wróci jeszcze normalność i uda się tam pojechać. Chyba że inne powody nie pchają Cię już w te strony.
Generalnie to odległość. Wtedy myślałem, że będąc na naszej bazie, wsiadam w auto, czy biorę plecak i idę (bo i wędrówka z bazy na południe była analizowana), ale od następnego roku, co urlop, spędzamy w innych rejonach, na bazę wpadamy na weekend, co u mnie oznacza dojazd w sobotę o północy po pracy, wyspanie się i po obiedzie powrót do domu. Więc głównie odległość, bo z domu powiększa się ona o dwie godziny jazdy. Daleko. Myślałem, że w te wakacje z racji sytuacji, spędzimy je na bazie, a jednak udało się trochę pojeździć po Polsce. Sytuacja obecna, też trochę mnie zniechęca, jakoś mam obawę, zostać w środku urlopu uziemiony za granicą. Choć tu, po kolejnych pandemicznych wakacjach, obaw mam mniej.
Na krótki wypad to może niekoniecznie, ale jakiś urlopik parodniowy? W wakacje sytuacja się stabilizuje, póki co…
Mnie się marzy Wielka Fatra jesienią, ale na to przyjdzie mi jeszcze poczekać.
Wielka Fatra bardzo mnie się podoba. Nocleg w szałasie na Prislopie mieliśmy w dwóch porach roku. Przyszliśmy jesienią a opuściliśmy szałas zimą. Co do Kopy, na tym szczycie byłem tylko raz. Pokuszę się o powtórkie chyba…
Taka drastyczna zmiana w jedną noc? Musiało być ciekawie. A Kopa, hmmm, dość wymagająca jest i nie oferuje dużo za wysiłek wspinaczki. To moje subiektywne zdanie i raczej nie będę ciągnąć na nią ponownie. Tym bardziej, że jest tyle jeszcze miejsc do odkrycia. Jaką trasę wtedy robiliście? Masz relację z tego wypadu?
Jest relacja u mnie na blogu – Magistrala Wielkofatrzańska 2014 rok. Wiola, piszę ze smartfona, nie kopiuję, aby czegoś nie popsuć. Pozdrawiam 😎
Super, już szukam. Pozdrawiam również!
Wielka Fatra jest bardzo fajnym, mało uczęszczanym rejonem. Zresztą na Słowacji takich spokojnych gór jest dużo. Kiedyś więcej czasu tam spędzałem, obecnie jakoś inne rejony ciągną bardziej 😉
Tak to jest, że zawsze trzeba wybierać, gdzie pojechać. Akurat mnie Wielka Fatra nadal ciągnie i mam nadzieję, że trafię tam jeszcze kiedyś.