Trzeba zacząć od przełęczy, no bo przełęcz góry wieńczy! Taki wierszyk przyszedł mi kiedyś do głowy, w innym czasie i w innych górach (a konkretnie – w rumuńskich). Puentował jednak to, co od dawna siedziało mi w głowie. Przełęcz Sieniawska.
Przełęcz Sienawska to ma do siebie, że, wedle kaprysu, zaczyna lub kończy Gorce. Warto byłoby się tam więc kiedyś pojawić, myślałam. Ale Przełęcz Sienawska to takie wredne miejsce, które nijak mi nie pasowało do jakiejś rozsądnej pętli czy samochodowej jednodniówki. Rozważałam różne sposoby, sprawdzałam pociągi, dojazdy, możliwości. Aż wreszcie, w desperacji wielkiej, poszłam na bezczelnego. „Wprosiłam” się na ferie do koleżanki z Krakowa.
Z Wiesią znamy się od studiów, przez wiele lat mieszkałyśmy razem w pokoju w akademiku, często uskuteczniając feryjne wypady w Gorce. Skoro rząd zafundował nam w tym roku ferie w tym samym czasie, jest szansa, by po latach wrócić do starych nawyków.
A czas to intensywny. W pierwszym tygodniu ferii umawiałyśmy się na wycieczki po „moich” Beskidach. Potem wpadam ze znajomymi na Rycerzową, by wieczorem być już w Krakowie. Pierwszego dnia kręcimy się z Wiesią w okolicach Kudłonia, drugiego czas na mój szatański plan. Przełęcz Sieniawska jako początek wycieczki.
Przyznam, że Wiesia jest dość sceptycznie nastawiona do pomysłu. Dlaczego? Pociąg z Krakowa do Pyzówki, gdzie mamy wysiąść, jedzie ponad trzy godziny… Nie skomentuję… Koniec końców otrzymuję zgodę, do pociągu wsiadamy i… nie jest źle! Wiesia przypomina sobie studenckie czasy, gdy wracała tą linią do siebie, ja trochę podrzemuję, odsypiając wcześniejszą pobudkę. I w końcu mam okazję przejechać się mostami w pobliżu Jeziora Mucharskiego! Tyle razy się zastanawiałam, czy tą linią coś jeździ, a teraz siedzę w pociągu i zza szyb obserwuję świat.
Wreszcie jest Przełęcz Sieniawska i Pyzówka – najwyżej położona stacja kolejowa na linii do Zakopanego, która powstała w sztucznym wykopie umieszczonym na tej właśnie przełęczy. Możemy stąd ruszyć w Beskid Orawsko-Podhalański lub Gorce. My kierujemy się na wschód, w stronę Zakopianki.
Przełęcz Sieniawska i stacja Pyzówka
Dzisiejsza wycieczka – celowo – prawie na całej trasie poprowadzi mnie nieznanymi szlakami. Jeśli jest taka możliwość, staram się wybierać inne warianty dojścia w popularne miejsca, by poznać różne trasy. Tak będzie i tym razem.
Przełęcz Sieniawska wita nas słońcem i mrozem. Jest chłodne przedpołudnie, śnieg skrzypi pod nogami, a my koniecznie musimy się rozgrzać. Dla mnie to żaden kłopot – taszczę na plecach spory plecak, bo w Nowym Targu, który jest naszym celem, mam następną przesiadkę na kolejny feryjny wyjazd. Muszę przyznać, że odwykłam od łażenia z ciężarami, ale źle nie jest. Choć śniegu mało, cieszy nas zima. I słońce, którego wkrótce ma nie być. Prognozy są bezlitosne – po południu się zachmurzy, bo zbliża się Bestia ze Wschodu.
Widać Tatry
Jest i Babia Góra
Na razie jest dobrze, biało i przestrzennie. Na horyzoncie strzelają w niebo Tatry. W mgiełkach i pod słońce, ale widoczne w całości. Po drugiej stronie Gorce, w dole Klikuszowa i Zakopianka. Docieramy do lokalnej drogi do Sieniawy, by po chwili wypatrywać skrętu w lewo. Nic nie ma, żadnych oznaczeń. Wspomagamy się nawigacją komórkową i wkraczamy w teren budowy nowej Zakopianki. Prace trwają, na szczęście nas nikt nie przegania, gdy przechodzimy koło maszyn. Zastanawiam się jednak nad przyszłością tego szlaku. Przetrwa? Na razie nikt go nie zamknął. Pewnie nikomu się nie chciało kłopotać szlakiem, którym mało kto chodzi.
Docieramy wreszcie do Zakopianki. Teraz czeka nas mało przyjemny odcinek drogą. Póki się da, wędrujemy dołem, polami. Gdy staje się to niemożliwe, przerzucamy się na pobocze. Albo do rowu. Wiesia nie znosi takich odcinków, dlatego dzielnie wydeptuje nowe ścieżki w przykopie.
Oddychamy z ulgą przy stacji benzynowej, porzucając raz na zawsze świat pędzących samochodów. Niedaleko wznosi się Kułakowy Wierch i Obidowa, które mijamy niebieskim szlakiem. Zmierzamy na Stare Wierchy, z przerwą śniadaniową w bezwietrznym miejscu. Marzyła nam się zaciszna polanka z widokami i słońcem, niestety pogoda, zgodnie z przewidywaniami, psuje się. Słoneczna Przełęcz Sieniawska jest tylko wspomnieniem.
W drodze na Kułakowy Wierch
Szlak niebieski jest litościwy. Spokojnie wznosimy się do góry, oglądając z kilku polan widoki na Tatry. Często dreptamy lasem, ale gdy wychodzimy na jego skraj, mamy szansę coś zobaczyć. Pogoda coraz bardziej się psuje.
Na Starych Wierchach tłumów nie ma. Zamawiamy szybką kawę, której nie możemy nawet wypić w sali schroniska. Potem schodzimy zielonym szlakiem do Obidowej, by stamtąd znów uskutecznić wspinaczkę na grzbiet Bukowiny Obidowskiej.
Obidowa
Ostatni etap naszej wycieczki to zejście za zielonymi znaczkami do Nowego Targu przez polanę Kotlarka. Nigdy tędy nie szłam i szlak, poza wspomnianą wyżej polaną, nie jest jakiś szczególny.
Polana Kotlarka
Gdzieś tam jest zachód słońca…
W Kowańcu łapiemy autobus do miasta. Ciekawa sprawa z tymi autobusami. Najpierw jeden wiezie nas do centrum, gdzie każą nam się przesiąść na kolejny. Jest jeszcze kontrola biletów i po dwóch przystankach wysiadamy wreszcie w okolicach dworca autobusowego. Tu żegnam się z Wiesią, która wraca do Krakowa i witam z moją nową ekipą, z którą wkrótce jedziemy w stronę Podhala. Ale to już zupełnie inna opowieść.
Nasza trasa:
Podsuwasz fajny pomysł na zimę, czyli Gorce od początku. Rozważę ten, taki wariant :)) Kiedyś/chyba 2006 rok/ szedłem nocą przez Kotlarkę z New Targu na pierwszy zlot pewnego forum, który obecnie „umiera”. Dodać muszę, że noc była dobrze oświetlona przez „łysego”. Wstrząsające przeżycie. Jesień, okolice północy i obcinka na New Targ by Night. Oj, działo się:))
Ponoć w drugą stronę od Przełęczy Sieniawskiej, w Beskid Orawsko-Nowotarski, też jest fajnie. Zważywszy, że przez Kotlarkę mało kto chodzi, a działo się to zimą i nocą, musiało być „klimatycznie”. Co do forów, to mam wrażenie, że każde teraz umiera, wyparte przez grupy facebookowe. Szkoda, bo to była jedna zupełnie inna jakość.
Fora to zupełnie co innego. Do tego działy, wątki i możliwość łatwego przeglądania „tego co było”. A na FB to „tylko to co jest teraz”, bo tam wyszukiwanie to tragedia.
Dla mnie w Gorcach najlepsze to są widoki na Tatry 😀
Też wolę fora, ale, niestety, coraz mniej osób na nich pisze. Szkoda, bo tworzyła się pewna społeczność, której na FB jakoś nie czuję. Tam to jest masówka, lans, natychmiastowość, wiele wartościowych rzeczy niknie pod naporem badziewia. Ale taka kolej rzeczy.
Gorce są świetne zimą, z oblepionymi na biało choinami. Tu tego trochę zabrakło.
Skoro mowa tu o FB, nie jestem fanem tego medium. Traktuję to raczej jako szambo. Miałem konto 3 dni. Szukałem info odnośnie nowej linii namiotów Marabut. Poziom informacji, które mnie interesowały wyniósł zero, natomiast poziom włazidupstwa i wodolejstwa osiągnął poziom Himalajów. Pierwszy krok jaki uczyniłem to zlikwidowałem konto, to mnie przerosło, nie dałem rady tego czytać 🙂
Tak jest, niestety, w wielu przypadkach. Ale kojarzę ludzi, wartościowych, którzy przenieśli się na FB, bo fora przestały istnieć. Tylko trudno jest wyłowić ich wypowiedzi w zalewie niewiele wartych treści. Dodatkowo części rzeczy nie dowiesz się teraz, jeśli nie FB. Denerwujące, jeśli info o jakiejś, fajnej nawet, inicjatywie jest tylko na fecebooku.