To, że prognozy pogody nie zawsze się sprawdzają, wie chyba każdy. Ale żeby aż tak? Od kilku dni informowano, że piątek ma być piękny i słoneczny. Wymyślamy więc szlak na Pilsko, bo góra ta jest w miarę blisko, ale i na tyle wysoko, by była szansa na kolejną odsłonę zimy, tym razem po obfitszych opadach.
Ranek wstaje niemrawy. Szarości nie ustępują aż do Przełęczy Glinne, skąd startujemy. Potem jest wszystko: śnieg, mgła, słońce, wiatr. Przez długie godziny niebo nie chce się przedrzeć i tak jest do samego szczytu. A tam… pstryk! Te dzisiejsze pstryki poniżej.
Zaczynamy w szarościach, a w dolinach mgły.
Stopniowo coraz więcej zaczyna się odsłaniać, choć słońce pojawia się tylko na krótkie chwile. Szlak na Pilsko prowadzi lasem, granicą, wznosząc się ciągle i ciągle w górę.
Na Pilsko docieramy we mgle, która, jakimś cudem, zaczyna się rozwiewać, gdy stajemy na szczycie.
Nie wszędzie jednak. Nad Słowacją coś ewidentnie wisi…
Dziś wdzięczną modelką będzie Babia Góra. Bez koronki Tatr, ale w towarzystwie dziwnych zimowych stworów z Pilska.
Schodzimy ze szczytu już przy pogodzie. Na górze piękna zima, wreszcie człowiek przypomniał sobie, jak to jest wpadać w śnieg. No może nie od razu po kolana, ale po łydki co najmniej!
Wychodziliśmy szlakiem granicznym, to trochę nim jeszcze pójdziemy. Tym bardziej, że w stronę Rysianki i Romanki ładnie się rozwiało. Najpierw jednak powrót na Górę Pięciu Kopców, czyli nasz polski szczyt Pilska.
Potem dreptamy za czerwonymi znaczkami na Halę Miziową, a z niej, znów na czerwono, do Przełęczy Glinne.
I jeszcze z dzisiejszych obserwacji: dwójka turystów z czekanami, pies z butkami na przednich łapach i autostopowicz-biegówkowicz, z którym miło gawędziliśmy w czasie drogi powrotnej, podwożąc go na pociąg. Dzień, mimo falstartu, bardzo udany! To drugie, po zimowym wschodzie, tak piękne wyjście na Pilsko.
Nasza trasa:
Czekan na Pilsku to podstawa :)) Pogoda trafiona w „dyszkie”. „Babunia” w pięknym światełku
A myśmy czekanów nie mieli… Ale niedopatrzenie 🙂
A pogoda rzeczywiście – bajka! Jeszcze kiedyś chciałabym ujrzeć wyraźnie Tatry z Pilska, ale i na to przyjdzie czas.
Ogólnie to bardzo ładnie to wyszło, choć faktycznie niektórych meteorologów powinno się wieszać czasem z jajca…
Właśnie mnie to dziwi. Tak niby jesteśmy rozwinięci cywilizacyjnie, a często z dnia na dzień nie da się przewidzieć pogody. Ale w sumie przez taką aurę były fajne warunki, więc nie narzekam.
Ja to ostatnio na prognozy patrzę poglądowo, a dopiero na trzy dni przed planowaniem, zaczynam, nawet nie patrzeć, a szukać miejsc z dobrą prognozą. A dzień przed zerkam na meteogram i on mi daje najwięcej pewności. Fajny ten śnieg na szczycie!
A tu dzień przed pokazywało pełne słońce… No ale nie ma tego złego… Efekt końcowy był zachwycający!
Ładnie było. Mi by taka aura na zimowej wycieczce nie przeszkadzała 🙂
Chyba każdemu zdarza się zostać oszukanym przez prognozy 😉
Patrząc całościowo, jestem zadowolona. Ale początek był zniechęcający…