Małe Pieniny i Wysoka – na kolejny, majowo-czerwcowy przedłużony weekend zapodaliśmy sobie taki plan. Chyba dobry pomysł na powrót w Pieniny po latach?
Najpiękniejsze pienińskie zakątki, naszym subiektywnym zdaniem, to właśnie Małe Pieniny i Wysoka (niech jej będzie, jest najwyższa). Tym razem postanowiliśmy, chyba po raz pierwszy, przejść całym ich grzbietem, od Rozdzieli, a nie Homole.
Najpierw jednak czas na wschód. Na Przełęczy Knurowskiej, gdzie zatrzymaliśmy się na noc. Miejscówka świetna, choć na wschody słońca może niekoniecznie. Skoro jednak, co rzadko, zdarza mi się zasypiać w górach pięć minut od miejsca, skąd mogę obserwować wstający dzień, postanawiam nastawić zegarek na wczesną porę.
Więc wstaję, podchodzę do pierwszego zakrętu, skąd jest chyba najlepszy widok i postanawiam wracać. Do wschodu chyba jeszcze sporo zostało, a na tyle szczególnie tu nie jest, by czekać, aż słońce się pojawi. No po prostu leń we mnie wstępuje i ciągnie mnie, by się jeszcze na trochę położyć.
Słońce wstaje gdzieś zza Forędówki i Magurek. A na prawo Lubań z ledwo widoczną wieżą
Już wracam, ale jeszcze podchodzę na łączkę nad naszym parkingiem (może stamtąd jest lepszy widok? Nie, nie ma), płosząc przy okazji wielkiego zająca, który sadząc wielkie susy ucieka w popłochu. A jak już schodzę, to postanawiam jednak zostać i poczekać na to słońce.
O, jest.
Może bez szału, ale nawet ładnie.
A potem znów śpię i znów wstaję o bardziej normalnej porze. Śniadanko, kaweczka i siup na serpentyny w dół. Czasem zza szyb nawet jakieś Tatry widać.
Parkujemy w Szczawnicy, wsiadamy razem z Janosikiem do busa do Jaworek i jedziemy. Janosik jest jak prawdziwy, ma góralski strój, ciupaszkę, dredy i białe tenisówki. Można go ponoć spotkać przy Kamiennych Księgach w wąwozie Homole i trzasnąć sobie z nim fotę na fejsa, by uprawdopodobnić pobyt w górach. Nie próbowaliśmy, więc nie wiemy, ile dukatów zedrze z chętnych.
Z Jaworek ruszamy asfaltem w stronę Rezerwatu Biała Woda i Wąwozu Międzyskały.
Czubata
Przy Homolach widzieliśmy masę aut, tu jest raczej spokojnie, aż do Kociubylskiej Skały, gdzie już więcej luda odpoczywa przy strumyku. Mały Adaś dostaje ochrzan od mamy, bo wjechał rowerkiem w wodę i pomoczył buty. Poza tym nie dzieje się nic.
Kociubylska Skała
W tym miejscu kończy się kozakowanie, bo czeka nas wyjście na Przełęcz Rozdziela, która, jak sama nazwa wskazuje, rozdziela Pieniny od Beskidu Sądeckiego. Przechodzimy obok bacówki i konia. Są też owce i krowy. I widoki, z każdym krokiem w górę ładniejsze.
Bacówka i Smolegowa Skała po lewej
Wreszcie docieramy do grzbietu. Od tej chwili przed nami tylko Małe Pieniny i Wysoka, a potem zejście do Szczawnicy. Na początku odkrytym terenem, potem trochę przez las i znów polankami. Z widokami na rozsiane gdzieniegdzie wapienne skałki i pasmem Radziejowej przed oczami.
Wąwóz Międzyskały z góry
No ładnie jest. Zielono. Sielsko.
Jarmuta z przekaźnikiem
„Łoowiecki sie pasom!”
Brysztańskie Skały
Idziemy i idziemy. Nuda, panie!
Dziobakowe Skały
Małe Pieniny i Wysoka, już na horyzoncie
W końcu docieramy do zielonego szlaku z wąwozu Homole prowadzącego pod Wysoką. Stromo tu, szlak jest wyślizgany, a wysuszona ziemia umyka spod stóp. Z przełączki pod Wysoką jeszcze z 10 minut podejścia na szczyt i już jesteśmy otoczeni barierkami Wysokiej. Jest skrzyneczka, jest piecząteczka, ale widoki marne, bo za ciepło. Jeszcze nie udało mi się w tym miejscu trafić na żyletę.
Schodzimy i turlamy się dalej niebieskim szlakiem grzbietem Małych Pienin. Na Durbaszce pałaszujemy nasze ostatnie zapasy, ja zbiegam w dół do schroniska po pieczątkę (eleganckie się zrobiło, nie ma co) i już dreptamy dalej z widokami na zieloną okolicę. Tym razem konsekwentnie trzymamy się niebieskich znaków i omijajmy Wysoki Wierch. Przejrzystość jest taka, że szkoda wspinaczki. Lepiej podejść tam zimą.
Pasmo Radziejowej, Beskid Sądecki
Wysoki Wierch, za nim Pieniny Właściwe
Schronisko pod Durbaszką
Potem jest kolejna bacówka, kolejny koń, kolejne krowy i zaskakująco, jak na przedłużony weekend, mało ludzi. Gorący i duszny dzień szuka też w końcu ujścia. Gdzieś tam się niebo zaciąga, gdzieś tam grzmi, zastanawiamy się nawet, czy uciekając przed potencjalną burzą, nie zejść do Szczawnicy przez Palenicę. Przemy jednak dzielnie na Szafranówkę i w stronę schroniska „Orlica”, a burza jakoś rozchodzi się po kościach.
Prehyba. W dole Szlachtowa
Przy schronisku luksusy, ludzie relaksują się na leżaczkach z widokiem (nawet koło rozbitego namiotu dwa takowe stoją), a mnie jakoś ten obiekt bardziej kojarzy się z agroturystyką niż przybytkiem dla mniej majętnych turystów. Takie czasy.
Rabsztyn
Schodzimy na deptak przy Dunajcu, a potem, ścieżką wzdłuż Grajcarka, docieramy do centrum. Jeszcze kawa przed wyjazdem i już suniemy w stronę domu.
Kolejne dwa dni w górach udane i kolejne plany na powrót w te strony poczynione. No bo ładnie tu. Po prostu.
Znajome tereny, tyle razy tam już byłem w swoim długim życiu. Po grani Małych Pienin i na Rozdzielu to jak w domu, ale teraz sobie uświadomiłem, że nie szedłem nigdy na Wysoką od Rozdziela, zawsze od Homoli albo z Wysokiego Wierchu, a trasa piękna jak widać. Jest temat do nadrobienia, dzięki. Czynna była bacówka pod Rozdzielem?
Też właśnie nie szliśmy nigdy od Przełęczy Rozdziela, zawsze drogą, jaką opisałeś. A trasa fajna, widoki z podejścia z Białej Wody na przełęcz są, według mnie, jednymi z ładniejszych w Pieninach.
Bacówka była czynna, dzieciaki głaskały młode owieczki, sporo ludzi zresztą tam było – nawet na jednym zdjęciu to widać.
Inne bacówki już na grzbiecie Małych Pienin też były otwarte.
A szedłeś może kiedyś do końca doliny Białej Wody? Zawsze odbijam na żółty szlak na Rozdziela, a przecież droga w dolinie ciągnie się dalej. Może wiesz, czy są tam jeszcze jakieś skały, czy warto kiedyś podejść dla widoków?
Znacznie krótszą trasę zrobiliśmy zaledwie tydzień temu. Przez Homole na Wysoką, dalej na Wysoki Wierch i przez Durbaszkę do auta. Zaskakujące, jak bardzo nie poznałam tych miejsc na Waszych wiosennych zdjęciach! Dosłownie wszystko wygląda inaczej, a przecież inne są tylko kolory 🙂 Jednak żeby poznać dobrze jakieś miejsce, trzeba tam zajrzeć w każdą porę roku 🙂