Magura Witowska (słow. Oravická Magura, Magura, 1232 m) jest szczytem zaliczanym do Orawicko-Witowskich Wierchów (dawniej Pogórza Skoruszyńskiego jako części Pogórza Spisko-Gubałowskiego). Według Słowaków to część Skoruszyńskich Wierchów. Przez jej wierzchołek przebiega granica państwa, stąd dotrzeć tu można zarówno od strony polskiej, jak i słowackiej.
Najszybciej dojdziemy na Magurę od strony Witowa błotnistą leśną drogą. Chcąc jednak urozmaicić wycieczkę, warto pokusić się o dłuższą trasę biegnącą z Chochołowa do wlotu Doliny Chochołowskiej.
Ostatniego dnia przedłużonego świątecznego weekendu opuszczamy zatem Tatry i wczesnym rankiem ruszamy do Chochołowa. Samochód zostawiamy na parkingu przy kościele. Z braku miejsca można podjechać na nowy parking przy ścieżce rowerowej „Szlak wokół Tatr” (za Muzeum Powstania Chochołowskiego skręcamy w lewo, jadąc od strony Zakopanego).
Pierwszy odcinek dzisiejszej trasy to przejście asfaltem przez Chochołów w stronę granicy państwa. Drewniane chaty we wsi zaczyna rozjaśniać poranne słońce, którego wypatrujemy z nadzieją, chuchając w zmarznięte paluchy. W cieniu, na trawach leży jeszcze szron, lecz ten przymrozek zwiastuje nam piękny słoneczny dzień.
W dolinach unosi się lekka mgiełka. Mijając pomnik poświęcony Rydzowi-Śmigłemu, skręcamy w stronę Krowiarek. Nad głową żółte liście i intensywnie pozujące na tle błękitnego nieba korale jarzębiny. Późna jesień nie dostarcza już wielu barw, za to te, które zostały, cieszą oko.
Przez większą część dzisiejszej wycieczki poruszać się będziemy granicą państwa, którą biegnie wyraźna ścieżka. Można pofatygować się dalej i, już ze Słowacji, iść na szczyt żółtym szlakiem, ale to kolejny kilometr asfaltu. Odpuszczamy go na rzecz polnych ścieżek i pierwszych widoków na Babią Górę i Magurę Orawską z charakterystyczną, zwieńczoną masztem, Magurką.
Słowackie Pogórze Orawskie, nad którym króluje Babia Góra
Nad Jeziorem Orawskim mgły. Z inwersyjnych chmur wyłania się Magurka, na której byliśmy w październiku
Graniczną ścieżkę będziemy opuszczać wielokrotnie, a to przechodząc na słowacką stronę, a to wracając na polską. Idziemy tam, gdzie są widoki i przestrzeń. Albo mniej błota, bo i ono zdarza się na szlaku.
Nie ma lipy, Babia to kawał porządnej góry!
Jeszcze trochę liści się trzyma na drzewach, choć to nieliczne kolory dzisiejszego dnia
W pobliżu Krowiarek pojawiają się pierwsze widoki na Tatry. Od Tatr Bielskich po słowackie Tatry Zachodnie – gdzie nie spojrzeć, tam granie i postrzępione górskie grzebienie.
Skoruszyna
Za Krowiarkami skręcamy w kierunku Mašňákovej. To znów Słowacja i to, co dla niej charakterystyczne – rozległe i puste przestrzenie.
Gdzieniegdzie trafia się malowniczy samotny iglak.
Poza tym – jest czym oddychać!
W dole obficie owocują krzewy, pokryte puchatymi białymi owocostanami. Wyglądają jak oszronione.
Magura Witowska ciągle za daleko, więc na Mašňákovej robimy pierwszą przerwę.
Potem przerzucamy się na stronę polską, dla nowych widoków.
Przed nami grupa stodół i bacówek na Polanie Skoruszówka. Już od dłuższego czasu towarzyszy nam intensywne pobrzękiwanie dzwonków.
Skoruszówka, czyli dźwięk dzwonków
Owieczki się pasą, więc im nie przeszkadzamy i skręcamy w las.
Magura Witowska już w zasięgu niedługiego spaceru, ale zamiast iść na szczyt graniczną ścieżką, skręcamy za żółtymi znaczkami w stronę Polany Magura.
Polana Magura, więc pokazuje się nawet Wielki Chocz!
Na polanie znajduje się węzeł szlaków. Żółtym można stąd zejść do Orawic, niebieski zaprowadzi nas na szczyt Magury. Na początku urokliwą polaną, potem wśród drzew. Mimo że Magura Witowska nie jest już zalesionym szczytem i konkretnie ją przetrzebiono, od tej strony zachowało się jeszcze trochę lasu. Ładnego lasu!
Mnogość pniaków i otwarty teren informują nas, że doszliśmy na szczyt.
Zasiadamy w wiatce na wierzchołku dla chwili oddechu i kontemplacji.
W drugą stronę też sporo widać
Widok w stronę Tatr jest jednak ciekawszy.
Wracamy w stronę Witowa niebieskim szlakiem. Zanim opuścimy go na dobre, zdobywam jeszcze Witowski Przysłop. Dobrze, że zaraz skręcamy jednak na graniczną ścieżkę, bo rozjeżdżona i błotnista leśna droga sprowadzająca w dół nie wróży miłej przechadzki.
Od tego momentu trzymamy się granicznych słupków.
Są odcinki leśne i te w pobliżu wyrębów.
Z tyłu towarzyszy nam widok na ogołoconą z drzew Magurę Witowską.
Wypatrujemy skrętu na Polanę Molkówka i wreszcie się pojawia. Szkoda, że sama polana jest już w większości w cieniu.
Trochę słońca zostało jeszcze na zboczach. Przed nami Giewont i Czerwone Wierchy, za nami Magura Witowska i Witowski Przysłop.
Ostatni odcinek szlaku to krioterapia i bose przejście przez Siwą Wodę. W listopadzie Siwa Woda nie jest siwa, ale zimniutka! Przez chwilę towarzyszą nam widoki na opromienione jeszcze znikającym słońcem Siwiańskie Turnie.
Wychodzimy na drogę zaraz za granicą parku. Teraz został tylko asfalt i mijanie kolejnych „atrakcji” (Park linowy? Litości!) Doliny Chochołowskiej. Ale na Siwej Polanie jest ładnie.
Wycieczkę kończymy u wylotu doliny. Teraz czas podrzucić znajomych po samochód, który został na parkingu w Chochołowie. Rano pokonaliśmy tę trasę w 10 minut. Teraz, z lipnym objazdem, z którego trzeba było wracać, jedziemy ten dystans 1,5 godziny. Oto uroki długiego weekendu w stolicy Tatr. Ale nie żałuję, nam (nie-kierowcom) było bardzo wesoło! 😉
Magura Witowska naszą trasą poniżej.
Bardzo fajna i malownicza impreza. Załapaliście się chyba na ostatki pięknej jesieni.
Tak, kolejny tydzień to ten ze śniegiem i mrozem.
Fajowe spodnie! Świetne widoki na przestrzeń, ograniczoną Babią, a bliżej cieniem!
Czas na dorzucenie tego miejsca do listy – planów.
Pajacowe legginsy 🙂 A Magura warta odwiedzin. I tak myślę, że przyprószona śniegiem wiele zyska na urodzie.
Raczej o wiośnie/lecie myślę…
Te łąki mogą być wtedy ciekawe…
Przepiękny wariant trasy, a Twoje zdjęcia dodatkowo zachęcają. Ponieważ to ostatnio jedno z moich ulubionych szczytów, to chętnie pójdę Twoimi i śladami, tylko muszę kogoś z drugim samochodem znaleźć 😘. Pozdrawiam cieplutko 😊
Trasa rzeczywiście piękna. Sami nie wiedzieliśmy, jak ją zaplanować i braliśmy też pod uwagę przejechanie autobusem do Chochołowa. Potem udało się z dwoma samochodami, ale komunikacja autobusowa tam funkcjonuje, trzeba by tylko sprawdzić rozkłady. Pozdrawiam ciepło!
Bardzo fotogeniczna trasa, zwłaszcza pierwszy odcinek. Dużo widzę tam możliwości eksploracji, choćby Polana Kosarzyska. Piękną inwersję nad Orawą trafiliście, my tego dnia byliśmy na ścieżce w koronach drzew nad Krynicą-Zdrój, też mieliśmy podobne warunki. Pomysł na wycieczkę podkradam, spróbuję jakąś pętlę wyczarować albo wspomogę się rowerem.
Można wspomóc się autobusem; też rozważaliśmy taką opcję, gdy nie było jeszcze wiadomo, że rozstawiamy auta. W okolicy rzeczywiście jest sporo polan, przez część z nich szli Basia z Darkiem, jest relacja na forum. Następnym razem robiłabym właśnie coś podobnego.
Bardzo widokowa trasa. Inne spojrzenie na Tatry, z całkiem bliskiej odległości.
Rzeczywiście. Bardzo lubię okolice Tatr, gdy z bliskiej odległości ma się je całe jak na dłoni.