Magura Cięcińska to mało znany szczyt, który leży w pobliżu Słowianki. Choć położony poza oficjalnymi szlakami, jest łatwo dostępny dzięki znakom papieskim z Cięciny. Prowadzi przezeń także szlak konny i rowerowy, więc w okolicy można wykroić całkiem satysfakcjonującą pętlę. Świetnie nadaje się na rower, choć pieszo, po pewnych modyfikacjach, też jest niczego sobie. Mimo że pojawiają się odcinki asfaltowe, są to wyjątkowej urody asfalty.
A było to tak…
Dzień wykrojony na wycieczkę mamy tym razem krótki, do tego z wielkim trudem parkujemy w Żabnicy Skałce. Wszystkie parkingi, leśne placyki i zatoczki w okolicy są zajęte, a auta ciągną się setki metrów, czasem po obu stronach drogi. Między nimi zostaje tylko wąski tunel na jeden samochód. Majówkowe szaleństwo na całego!
W oddali Skrzyczne
Zbocza Romanki z Suchego Gronia
Po obowiązkowym rytualnym rozpoczęciu wycieczki (psttt…, nielegalu nie ujawnię…) ruszamy w stronę Słowianki. Bardzo szybko porzucamy czarne znaki szlaku pieszego, by asfaltem piąć się wzdłuż potoku Romanka w kierunku Hali Kupczykowej. Wśród drewnianych chałup w wiosennym przybraniu i letniskowych domków przysiółka Płone docieramy na Suchy Groń i czerwonych oraz niebieskich szlaków z Rysianki i Romanki. Do stacji turystycznej Słowianka stąd już niedaleko.
A w lesie zielono! Buczyna pyszni się świeżymi listkami, gdzieniegdzie trafi się jeszcze obsypana na biało dzika wiśnia, więc i tu wiosna zadomowiła się na dobre. Podczas gdy na nizinach wkracza w kolejny etap, tutaj można jeszcze wrócić do jej początków.
Pod Słowianką nieco turystów. Piknikują, opalają się, korzystają z otwieranego właśnie przez właścicielkę sklepiku. Gdyby nie jednostki w maseczkach, nikt nie odróżniłby tej wiosny od wielu poprzednich.
W stronę Słowianki
Pod schroniskiem ciasno, Magura Cięcińska wzywa, więc ruszamy dalej za czerwonymi znakami na Abrahamów. Szlak papieski prowadzi na wprost, na Skałę, jednak dwukołowcami się tam nie pchamy. Ten rowerowy, którym poruszamy się od początku, szybko sprowadza nas w dół i raczy piknikową polanką. Po czym porzuca czerwone znaki, wykręca ku północnemu wschodowi i przez Matlakówkę dociera ponownie do papieskiego szlaku już za szczytem. Mniej stromizny, trochę więcej wspinaczki i trawersu. A wokół wytrzebione stoki Beskidu Żywieckiego, poprzecinane siecią stokówek. Szczerbate góry.
Przed szczytem od szlaku papieskiego odłączają się zielone znaczki ścieżki dydaktycznej z Brzuśnika. Krótki podjazd wyprowadza nas na wierzchołek. Magura Cięcińska (891 m n.p.m.) wita drewnianym krzyżem, ławeczką i tablicą informacyjną. Nieco dalej rozległa polana oferuje widoki na Kotlinę Żywiecką, jezioro, szczyty Beskidu Małego i Śląskiego oraz Babią Górę.
Magura Cięcińska, czyli na szczycie
Babia Góra. Trzeba zejść w dół polany lub cofnąć na skraj lasu, by raczyć się jej widokiem
Na pierwszym planie Grojec
I ktoś tu jest! Para turystów odpoczywa na trawie, po chwili dołącza sympatyczny rowerzysta, a kolejną amatorkę dwóch kółek spotykamy już na zjeździe. Nie licząc wielkiej grupy seniorów na elektrykach, którzy z nadzieją pytają, jak długo jeszcze przyjdzie im pokonywać w górę pełen kamieni wąwóz. Nie mam dla nich pocieszających wieści…
Bukowina nad Węgierską Górką
Na niewielkiej polance pojawiają się stacje drogi krzyżowej, a niedaleko mieści się kaplica na Butorzonce, dzisiaj przez nas ominięta. Zjeżdżamy betonką do drogi i teraz to, co tygryski lubią najbardziej – długaśny zjazd przez Cięcinę, obok zakładów Żywca Zdrój i niewielkiego skansenu (prywatna inicjatywa?) z paroma starymi chałupami.
Potem znów męczy podjazd pod Bukowinę, ale to jeden z bardziej malowniczych odcinków na naszej trasie. Wąska asfaltowa droga wyprowadza na szczyt, który wieńczy schron bojowy Wyrwidąb. W dole, niewidoczny stąd (za to widziany z drogi Żabnica – Węgierska Górka) ukrywa się wśród drzew jeszcze jeden – Wąwóz. Ta niepozorna miejscówka, którą doceniło wielu (pikniki!), oferuje świetne widoki na okolicę. Pokryte mleczami łąki, zielone zbocza i wijące się pośród nich kreski dróg tworzą apetyczną wiosenną mieszankę.
Podjazd pod Bukowinę, czyli to, co najlepsze
A potem już tylko powrót asfaltem do Skałki, by lawirując między samochodami zakończyć kolejny wiosenny wypad.
Kolejna fajna wycieczka. Trochę mi przypomina czarny szlak Rabka – Mszana Dolna.
Twój czarny szlak jest zdecydowanie ładniejszy :).
Bardzo dużo widokowych polan. Ładnie 🙂
Zastanawiam się jak to wygląda przy tych na pół zamkniętych schroniskach, gdy turyście się zachce?? Krzaki całe zasyfione? Bo większość schronisk nie udostępnia toalet.
Podejrzewam, że rusza się w krzaki. I rzeczywiście może być blado przy tych tłumach… W życiu podobnych nie widziałam w Żabnicy.
A szlak rzeczywiście ładny. Najładniejszy chyba ten odcinek koło schronu (w sumie to stamtąd jest większość zdjęć).
Jutro się przekonam jak z tymi krzakami jest 😉
I jak z krzakami? 😉
Na Lipowskiej jest wychodek 🙂