W 2015 roku w związku z podniesieniem atrakcyjności terenów wokół Ochotnicy wybudowano trzy widokowe wieże w Gorcach i jedną w Beskidzie Sądeckim. Wierzchołki Lubania, Gorca, Magurek i położonego już za Dunajcem, w B. Sądeckim, Koziarza, wzbogaciły się o nowe drewniane konstrukcje.
Wieże w Gorcach postawiono na dwóch popularnych i uczęszczanych szczytach: Lubaniu i Gorcu oraz na mało znanym, położonym z dala od głównych szlaków grzbiecie Magurek. O Koziarzu, przez który przebiega żółty szlak z Łącka do Szczawnicy, też mało kto do tej pory słyszał. Poza Magurkami odwiedziłam wszystkie te szczyty, gdy jeszcze wież na nich nie było. Plan na ten rok był więc prosty: jedziemy na cztery wieże w Gorcach i B. Sądeckim, by zobaczyć, co ciekawego oferują.
Trzy wieże w Gorcach i jedna w Beskidzie Sądeckim – nowe atrakcje okolic Ochotnicy
Dwie pierwsze konstrukcje odwiedziliśmy wczesną wiosną, a raczej błotnistym przedwiośniem z trzymającą się jeszcze gdzieniegdzie zimą. Na dwóch kolejnych zawitaliśmy późną wiosną, która przypominała raczej skwarne i upalne lato.
Każda z wież oferuje rozległe widoki na wszystkie strony świata, każda posiada cztery tablice z opisanymi w czterech kierunkach panoramami i każda jest bezpieczna, bo zabudowana, więc nawet osoby z lękiem wysokości mogą poczuć się tu komfortowo.
W miejscowościach poniżej znajdują się tabliczki wskazujące kierunek i informujące o ilości kilometrów do każdej wieży. Przy dobrej widoczności konstrukcje te są rzeczywiście świetną atrakcją turystyczną.
Wieża na Koziarzu
Jedyną z czterech położoną w B. Sądeckim wieżę odwiedzamy jako pierwszą, pod koniec marca. Czas na góry trudny, bo to ani już zima, ani jeszcze nie wiosna. Rzeczywiście, resztki śniegu mieszają się z błotem roztopów, a świat jest szary i bury.
Wieża na Koziarzu
Gorc z wieżą widokową z żółtego szlaku z Łącka w okolicach Łąckich Wyrobisk
Zaczynamy w Łącku, dokąd dowozi nas bus ze Szczawnicy. W tej zdrojowej miejscowości wczesnym rankiem jest chłodno i pusto. Wyludnione ulice, nieliczni miejscowi, aż trudno uwierzyć, że za nieco ponad dwa miesiące, gdy zawitamy tu ponownie, miasto będzie tętnić życiem.
Łącko
Wiosną okolice pokryją się kwitnącymi jabłoniami
W Łącku przeprawiamy się na drugi brzeg Dunajca łódką i ruszamy bukowym lasem pod górę, w stronę pierwszych przysiółków. Żółty szlak prowadzący aż do Szczawnicy jest jednym z mych ulubionych, a wieża na Koziarzu jest tylko pretekstem, by ponownie nim przejść.
Łąckie Wyrobiska; po lewej na horyzoncie Mogielica
Przed wyjściem na otwarte tereny robimy śniadanie na ławkach przy kapliczce. Stąd już niedaleko do Łąckich Wyrobisk i Bukowiny. Pierwsze widoki przed nami.
Tatry w mgle. Później widoczność będzie gorsza
Wieża na Koziarzu widziana ze szlaku po raz pierwszy
Na horyzoncie na wprost Mogielica
Potem jest to, co w górach lubię najbardziej: dużo widoków i parę fragmentów lasem. Tereny są zabudowane kolejnymi przysiółkami, ale jakoś to tu nie przeszkadza. Zdobywamy, często trawersem, kolejne szczyty: Cebulówkę, obie Okrąglice, Wojakówkę i Suchy Groń, aż wreszcie dochodzimy do Koziarza. Szczyt, liczący sobie 934 metry, jest jednym z wyższych na trasie.
Grzbiet Prehyby
Lubań z wieżą widokową
Widoki z wieży są rozległe, choć zamglone. Tatry, wystające wcześniej zza warstwy chmur, teraz są jeszcze bardziej rozmyte. Przedwiośnie widać też po otaczających nas kolorach. Na zieleń trzeba będzie jeszcze poczekać.
Ledwo widoczne Tatry
Beskid Wyspowy. Od prawej Mogielica, Krzystonów, zza którego wystaje Ćwilin, dalej Jasień i Kiczora
Z Koziarza widać wieże w Gorcach. Tu Lubań po lewej i Gorc po prawej
Ze szczytu szybko schodzimy w stronę Jaworzynki, gdzie dochodzi zielony szlak z Tylmanowej. Jest tu też niewielki parking i informacja, że dalej jechać nie wolno. Nie byłoby to zresztą możliwe, bo drogę do Koziarza grodzą szlabany. Na Błyszcz z ołtarzem papieskim tym razem nie wychodzimy, bo musielibyśmy brodzić w mokrym śniegu i wydeptywać sobie ścieżkę na górę. Ruszamy dalej, w stronę rozległych łąk przed Dzwonkówką.
Beskid Sądecki
To jeden z ładniejszych widokowo fragmentów żółtego szlaku, choć teraz, siłą rzeczy, nie robi takiego wrażenia jak wiosną i jesienią. Wtedy jest tu przepięknie. Teraz też jest fajnie, ale muszę trochę pomarudzić.
Gdy zaczyna się podejście na Dzwonkówkę, kończą się widoki, a zaczyna podjeżdżanie na śniegu, którego jest tu jeszcze trochę. Biała breja towarzyszy nam aż do schroniska pod Bereśnikiem; w jego pobliżu spotykamy też pierwszych turystów w dzisiejszym dniu.
Przedwiośnie na całego i Koziarz na odchodne
Przehyba
Chwilę siedzimy grzejąc się w słońcu, a potem, przez błota i pola, dochodzimy na Bryjarkę, by zdobyć kolejnego geokesza do naszej kolekcji. Potem już tylko zejście w dół, parę łyków zdrowotnych wód w szczawnickiej pijalni (tym razem pada na Stefana i miks Magdaleny z Janem) i już jedziemy na nocleg – na Snozkę.
Wysoka w Pieninach
Małe Pieniny z Rabsztynem, w dole Szczawnica
Nieśmiałe Tatry
Schronisko pod Bereśnikiem
Pieniny
Na miejscu łapiemy jeszcze zachód słońca (momentalnie po jego zniknięciu robi się zimno!) i już pakujemy się do kangurzej torby na nocleg.
Wieczorne Tatry ze Snozki
Zachód nad Jeziorem Czorsztyńskim
Jutro wczesna pobudka na wschód słońca i kolejną trasę. Wieże w Gorcach czekają!
Wieża na Lubaniu
Po pięknym wschodzie słońca obserwowanym z Wielkiego Pola i po śniadaniu ruszamy z Przełęczy Snozka na Lubań. Prowadzi nas niebieski szlak, który omija wulkaniczny Wdżar.
Wieża na Lubaniu
Wieża widziana z początku szlaku
Tatry z okolic Snozki
Wystające zza Wdżaru Tatry
Akurat odbywają się na nim zawody narciarskie dla najmłodszych, dlatego głos komentatora towarzyszy nam już niemal od początku wycieczki. Mijamy ośrodek narciarski i przełęcz o wdzięcznej nazwie Drzyślawa (według niektórych regionalizacji to ona oddziela Gorce od Pienin), łapiemy ostatnie na długo widoki na Tatry i wchodzimy w las. Im wyżej, tym bardziej zimowo, a śnieg trzyma się jeszcze całkiem mocno!
Baza Namiotowa na polanie pod Lubaniem
Na polanie Wyrobki spod śniegu wystają fundamenty bacówki, która spłonęła w 1978 roku po niecałych trzech latach funkcjonowania. Tu spotykamy zielone znaki z Grywałdu i stąd dość stromo wspinamy się na polanę pod Lubaniem, którą okupuje w sezonie letnim Studencka Baza Namiotowa. W pobliżu, przy Samorodach, znajdują się ruiny pierwszego schroniska na Lubaniu, spalonego przez Niemców w 1944 roku. Parę lat temu pobąkiwano o powstaniu kolejnego obiektu tutaj, ale do dziś dnia do budowy nie doszło.
Klasyczny widok z Lubania. Dziś Tatry ledwo widoczne
Jezioro Czorsztyńskie
Po lewej Gorc, po prawej Mogielica
Po przecięciu polany dochodzimy do papieskiego krzyża, który na tle rysujących się Tatr jest częstym motywem widocznym na fotografiach z Lubania. Z wieży widokowej widoki są jeszcze lepsze, ale dziś na przejrzystość nie mamy co liczyć.
W dole Wdżar, w tle słabiuśkie Tatry
Pieniny
Ze szczytu schodzimy stromo w dół czerwonym szlakiem w stronę Przełęczy Knurowskiej, by wrócić żółtymi znakami trawersującymi leśną drogą szczyt Lubania. Znów musimy więc trochę podejść pod polanę, która była przecież rzut beretem od wieży! Przynajmniej akcja „poznaj nowy odcinek szlaku” się powiodła.
Polana pod Lubaniem
Na właściwe zejście wybieramy nieznany nam wcześniej zielony szlak do Grywałdu. Prowadzi w zasadzie lasem i nie jest specjalnie atrakcyjny. Dopiero nad samą wsią wychodzimy na łąki z widokami na Pieniny i Gorce. Zieleńszą porą roku musi tu być ładnie.
Nad Grywałdem
Zabytkowy kościół w Grywałdzie
We wsi podchodzimy pod zabytkowy drewniany kościół, a potem boczną drogą turlamy się do głównej, prowadzącej z Nowego Targu do Krościenka. Choć parę razy machamy, na tej lokalnej nikt nie chce nam się zatrzymać. Po dojściu do szosy z widokiem na położone naprzeciwko romskie osiedle wcale nie jest lepiej. Chcemy podjechać tylko parę kilometrów, do Snozki, bo powrót ruchliwym asfaltem wcale nam się nie uśmiecha. Nikt jakoś jednak nie staje, wszyscy pędzą na tym odcinku i powoli tracimy nadzieję. W końcu, starym autostopowym sposobem, na znalezionym niedaleko kawałku tektury wypisujemy „3 km” Akurat wtedy, gdy z naszej bocznej drogi wyjeżdża samochód. Pokazana mu kartka skutkuje! Kierowca, choć zamierzał skręcić wcześniej, nadrabia drogi i podwozi nas na przełęcz.
Lubań z wieżą raz jeszcze
Rano myśleliśmy, że uda nam się jeszcze tego dnia podjechać na Magurki, by w trakcie tego pobytu zobaczyć dwie wieże w Gorcach, ale teraz rezygnujemy. Wolimy posiedzieć przy kawie i poczekać na zachód słońca, na który tym razem wybieramy się na Wdżar. Krótkie podejście wynagradzają ciekawe widoki i zachód, który próbuje dorównać wschodowi.
Organy Hasiora na Snozce
Mamy super zakończenie dwudniowego pobytu w tych okolicach!
Wieża na Gorcu
Na kolejne wieże w Gorcach przychodzi czas pod koniec maja. Na dwa dni bożocielnego przedłużonego weekendu znów wracamy w te rejony. Pierwszego dnia mamy w planie dwie małe pętelki: na Gorc i Magurki.
Wieża na Gorcu z polany Gorc Kamienicki
Firletka poszarpana, zwana u nas „Pańską krwią”
Gorc zamierzamy dziś zdobyć od strony Zasadnego. Parę lat temu powstał tam lokalny, znakowany na czerwono szlak „Wyrusz z nami w Gorce”, który niespodziewanie odkryliśmy podchodząc kiedyś na Gorc od Przełęczy Wierch Młynne. Miało być bezznakowe podejście, a spotkaliśmy te właśnie oznaczenia. Jakiś czas później z tejże przełęczy zeszłam do Zasadnego, by odkryć, że szlak ma formę pętli. Dziś chcemy przejść ją całą.
Początek szlaku w Zasadnem
W Zasadnem parkujemy na końcu wsi, przed mostem prowadzącym wąską drogą na Wierch Młynne i do Ochotnicy. Jest tu parę miejsc na samochody, ławki i zadaszona wiatka. Tabliczek informujących o szlaku, które pamiętam sprzed tych paru lat, niestety już nie ma. Oznaczeń pętli też brak. Znaki kierują na Wierch Młynne (tamtędy będziemy wracać), ale już w drugą stronę nie. Szlak spotkamy dopiero po jakimś czasie i tak będzie już do końca. Niestety jego oznakowanie jest fatalne, często w newralgicznych momentach, na rozdrożach, brak jakiejkolwiek informacji, gdzie pójść, a znaki pojawiają się na właściwej drodze dopiero dużo później. GPS tym razem bardzo pomaga.
Zaletą szlaku jest to, że dość szybko wyprowadza na polany pod Gorcem. Cała pętla, wraz z wyjściem niebieskim szlakiem na Gorc, ma niecałe 9,5 km długości, więc jest to jedno z krótszych podejść na ten szczyt. Jak można się domyślić, idzie się ciągle pod górę, by pokonać ponad 600 m przewyższenia.
Kiczora Kamienicka z przekaźnikiem, po prawej z tyłu Mogielica
Po początkowych łąkach i polankach czeka nas dłuższy spacer przez las, choć czasem pojawi się jakaś rozleglejsza polana i widoki. Ciągle czujnie śledzimy, czy idziemy w dobrym kierunku, bo na czerwone znaki nie ma co liczyć.
Gorc Kamienicki
Gorc Kamienicki wita nas burzowo, nad Beskidem Wyspowym już nieźle leje i zaczyna grzmieć. Siedzimy chwilę na ławce wpatrując się w zamglone widoki (znów, z powodu upału, nie mamy szczęścia do przejrzystości), a potem ruszamy w stronę drewnianej konstrukcji wystającej już znad drzew.
Gorc Kamienicki z wieży widokowej na Gorcu
Mogielica i Kiczora Kamienicka
Dopiero tutaj widzę, jak bardzo szczyt zniszczono, by ją wybudować. Wieże w Gorcach i B. Sądeckim zwiększyły atrakcyjność szczytów, ale wraz z licznymi powstałymi wtedy szlakami rowerowymi (tablice informacyjne donoszą o „Enklawie aktywnego wypoczynku w sercu Gorców”) pociągnęły za sobą przekształcenie wielu miejsc w tych górach. Rzucono w teren ciężki sprzęt, rozjeżdżono drogi, wycięto drzewa. Jakoś szczególnie uderza mnie to tutaj.
Burzowo, mrocznie…
Kudłoń, polana Gorc Porębski i Gorc Troszacki po prawej, za nimi, po lewej, blada Babia Góra
Wieża na Gorcu nie różni się od tych poprzednich. Jest obudowana, bezpieczna i oferuje widoki. Tym razem, mimo mglistości, możemy przynajmniej cieszyć się zielenią.
Hale Podgorcowskie i Tatry
Inne wieże w Gorcach są stąd też widoczne. Na wprost wieża na Magurkach, na której dziś jeszcze będziemy
Wieża na Lubaniu
Nad Beskidem Wyspowym leje
Schodzimy ze szczytu niebieskim szlakiem, a potem skręcamy na Gorc Młynieński. Czerwone znaki omijają polanę, ale my podchodzimy na nią dla kolejnych widoków.
Potem wracamy na szlak i gubiąc go niekiedy schodzimy, miejscami dość stromo, w stronę Wierchu Lelonek. Jakoś bardzo lubię tę nazwę.
Wieża na Gorcu z zejścia w stronę Przełęczy Wierch Młynne
Kiczora Kamienicka z Przełęczy Wierch Młynne
Przed Przełęczą Wierch Młynne mijamy ostatnie łąki z kwitnącą biało wełnianką, a potem, już asfaltem, gdzie spotykamy żmiję (coś ostatnio mamy do nich szczęście!), schodzimy do Zasadnego.
Młaka kozłkowo-turzycowa
Tu na ławkach piknikujemy, dopóki wiosenny deszcz nie wygania nas do samochodu, a potem, tą wąską i krętą drogą, którą schodziliśmy, jedziemy do Ochotnicy. Z kolejnej, oddalonej o 15 km doliny, będziemy wychodzić na ostatnią gorczańską wieżę.
Wieża na Magurkach
Do ostatniej z czterech wież ruszamy z przysiółka Jaszcze w Ochotnicy Górnej. Tym razem przejdziemy pętlę ścieżki dydaktycznej „Dolina Potoku Jaszcze”. Jej atrakcją jest nie tylko wieża, ale i Uroczysko Pamięci na Pańskiej Przehybce, miejsce katastrofy bombowca Liberator California Rocket z 1944 roku.
Wieża na Magurkach
Przy drodze, gdzie zaczyna/kończy się pętla, można na poboczu zostawić samochód. Decydujemy, że na początku idziemy do wieży, a na koniec zostawiamy sobie przejście przez las i ostatni asfaltowy odcinek.
Znów, jak to w przypadku krótkich szlaków, droga prowadzi ciągle w górę. Znów mijamy polany z widokami na okolicę oraz pasterski szałas Królczyków pod Magurką na Szlaku Kultury Wołoskiej, który częściowo pokrywa się z naszą ścieżką. Szlak, w przeciwieństwie do tego na Gorc, jest świetnie oznaczony i bardzo przyjemny.
Szałas Królczyków pod Magurką
Po lewej Lubań z wieżą
Wieża na Gorcu
Magurki
Tuż przed Magurkami pogoda zaczyna się zmieniać i na niebo nachodzą chmury. Zastanawiamy się, czy burza i deszcz nas dorwą, ale i tym razem mamy szczęście. Choć dopiero pod koniec dnia ponownie się wypogodzi, nie spadnie na nas ani kropla.
Widoki z wieży mamy dziś nieco mroczne. Szczególnie ładne są te bliższe plany, czyli polana u naszych stóp ze stojącym na niej szałasem. W tym miejscu jesteśmy pierwszy raz i na pewno warto tu kiedyś wrócić. Może przez Kurnytową Kolibę, najstarszy niesakralny obiekt drewniany w okolicy? Kiedyś, za czasów studenckich, spałam w niej nawet, bo funkcjonowała jako schronisko. Teraz przeszła w ręce prywatne.
Znów Tatry za mgłą
Po zejściu z wieży czeka nas dłuższy fragment lasem, aż do Przełęczy Pańska Przehybka. To w jej okolicach w grudniu 1944 roku rozbił się amerykański bombowiec B24 Liberator lecący z Włoch do Oświęcimia w celu zbombardowania tamtejszych niemieckich zakładów produkujących benzynę syntetyczną. Ostrzelany przez artylerię nie dotarł do celu i runął w dół nad Gorcami. Uratowało się dziewięciu członków załogi, których odszukali partyzanci AK i miejscowa ludność. Ciała kapitana samolotu, który jako ostatni wyskakiwał na spadochronie, nie odnaleziono. Dopiero niedawno wyszło na jaw, że znaleźli go i pochowali w tajemnicy mieszkańcy Łopusznej.
Pomnik z elementami z oryginalnego bombowca
W miejscu katastrofy stoi dziś pomnik, do budowy którego użyto elementów z oryginalnego samolotu. Odsłonięto go w 50 lat po wydarzeniu przy udziale 3 członków załogi.
Łonna
Dolina potoku Jaszcze
Zabytkowa kapliczka w Jaszczach
W drodze powrotnej czeka nas jeszcze jedna polana – Łonna oraz, już w przysiółku, stara kapliczka, przy której miejscowi odprawiają ostatnią w tym roku majówkę. Na nocleg zatrzymujemy się na Przełęczy Knurowskiej.
Przełęcz Knurowska, zatem w dole Ochotnica, po prawej Lubań
Plan na trzy wieże w Gorcach i jedną w Beskidzie Sądeckim zrealizowano. Do domu jednak jeszcze nie czas. Jutro czekają na nas Pieniny!