Do wschodniej połaci naszych gór mam stosunek osobisty. Plecakowe wielodniowe włóczęgi po Bieszczadach i Beskidzie Niskim, kiedy człek był jeszcze piękny i młody, okazały się najlepszymi wyjazdami w moim życiu. I nieważne, że potem zwiedziło się sporo innych i, obiektywnie rzecz biorąc, piękniejszych gór. Tego klimatu wędrówki w świetnym towarzystwie, w tamtym czasie, gdy góry nie były jeszcze tak popularne i w pewne miejsca mało kto zaglądał, nie zapomnę do końca życia. I może tej beztroski i wiary, że tyle jeszcze można, że „jest tyle gór do zdobycia?”.
Cerkiew w Szczawnem
A w życiu, jak to w życiu, różnie się podziało. Przez lata nie wracałam w „mój” Beskid. Teraz, po dłuższej przerwie, na nowo go odkrywam. Inaczej nieco patrzę, na co innego zwracam uwagę, co innego wyłapuję. Ale dalej czarują mnie te „kapuściane” góry, których piękno tkwi w dolinach, w opuszczeniu, ciszy, nostalgii po tym, co było i już nie wróci.
Na Rzepedce
Beskid Barwinkowy z wielkanocnego wyjazdu nie będzie tylko Beskidem Niskim. Będzie też Pogórze, będą Bieszczady. Budzące się powoli do życia po zimowym zastoju, lekko tylko zazielenione. W czasie, gdy zauważa się każdy zielony listek i najmniejszy kwiatek. A tych było dużo. Szczególnie barwinków.
Rymanowska synagoga
Kilkudniowy wielkanocny wyjazd tego roku zaczyna się w Beskidzie Niskim, a konkretniej gdzieś w drodze do, gdy postój na kawę dodatkowo umila nam wczesna zieleń. To ta z gatunku tych, które lubię najbardziej, świeża, lekko żółtawa jeszcze. Dopiero się pojawia, więc chłoniemy ją, bo zaraz, gdy wjedziemy w góry, będzie jej nieco mniej.
Drugi przystanek to Rymanów, gdyż chcę się przejść do odrestaurowanej synagogi w pobliżu rynku. Budowla jest stara, powstała, według różnych źródeł, w XVI bądź XVII wieku.
Synagoga w Rymanowie
Zniszczona najpierw przez hitlerowców, potem przez pożar, miała iść pod rozbiórkę. Ruinę zaczęto jednak remontować, i to stosunkowo niedawno, w 2005 roku. Dziś, odnowiona, może nie robi wielkiego wrażenia, ale jest ważnym śladem w historii tych rejonów. Szkoda tylko, że nie da się wejść do środka.
Cerkiew w Szczawnem
Szczawne to niewielka wioska położona na skraju pasma Bukowicy i nasz dzisiejszy port docelowy. Do wspomnianego pasma należy, poza najbardziej chyba znaną Tokarnią, także Rzepedka, na którą chcemy dziś wyjechać. Parkujemy pod cerkwią Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy, która znajduje się na górce nad wsią. Jej zielone dachy świetnie komponują się z otoczeniem.
Cerkiew w Szczawnem
Cerkiew, dawniej greckokatolicka, powstała pod koniec XIX wieku. Zbudował ją cieśla z Płonnej, wsi, do której w trakcie tego wyjazdu jeszcze zajrzymy. Po wysiedleniu mieszkańców w 1945 roku do Związku Radzieckiego, obiekt należał do PGR-u. Na szczęście uniknął rozbiórki i obecnie należy do kościoła prawosławnego.
Barwinek – symbol naszego wielkanocnego wyjazdu
Świątyni towarzyszy drewniana wolno stojąca dzwonnica, a teren otacza przycerkiewny cmentarz z zabytkowymi nagrobkami. Pomiędzy nimi kwitną drobne wczesnowiosenne kwiaty, w tym niebieski barwinek – znak rozpoznawczy tego wyjazdu.
Połoniny Rzepedki
Spod cerkwi ruszamy drogą na południe, by za moment, przed stacją benzynową, skręcić w boczną drogę prowadzącą na szczyt. Rzepedka jest łatwo dostępna ze Szczawnego, choć nie biegnie na nią żaden PTTK-owski szlak. Poprowadzono tędy co prawda szlak śladami dobrego wojaka Szwejka, ale w praktyce nie istnieje on w terenie. Jego znaki spotkamy dopiero na słupie trianguacyjnym na szczycie oraz nieco później, pod lasem, gdzie droga zakręca w kierunku południowo-wschodnim i biegnie na Kamień nad Rzepedzią.
W drodze na Rzepedkę
Nie warto wypatrywać więc żółto-czarnych znaczków, tylko trzymać się wyłożonej betonowymi płytami drogi. Po lewej zostawiamy samotny kolorowy popegeerowski blok i zaczynamy podjazd pod las. Przed wjazdem do niego ostrzega nas tablica z niedźwiedziem.
Za chwilę szczyt
Po krótkim podjeździe i pokonaniu kilku zakrętów wyjeżdżamy wreszcie na otwarty teren. Płyty zastępuje tu szuter, którym dotrzemy na sam wierzchołek. Rzepedka, w odróżnieniu od większości szczytów w Beskidzie Niskim, ma charakter połoniny i przypomina nieodległe Bieszczady. Te zresztą widać ze szczytu na horyzoncie. Uwagę zwraca przede wszystkim masyw Łopiennika ze stożkowatą górą, przyciągającą wzrok na horyzoncie. Na północy rozciąga się Pogórze Bukowskie.
W głębi Bieszczady i stożkowaty masyw Łopiennika
Rzepedka. Na szczycie jedyna tablica znaku Szwejkowego na tym odcinku
W dole, na tle Suliły, widoczna jest Rzepedź, a konkretnie jej nowa część, w której od lat 60. XX wieku działały Bieszczadzkie Zakłady Przemysłu Drzewnego. Na potrzeby fabryki powstało osiedle robotnicze oraz obiekty usługowe. Historyczna Rzepedź, wysiedlona po wojnie, rozciąga się poniżej grzbietu Rzepedki. Zamierzamy do niej zjechać lasem.
W stronę Połońskiego Wierchu (Szeroki Łan, czyli połonina po prawej). Za nim Tokarnia, po lewej Kamień nad Rzepedzią
Na razie jednak Rzepedka kusi, by zatrzymać się tu na chwilę. Trochę wzdycham, że nie jest jeszcze tak zielono, jak bym chciała. Tegoroczna wiosna nie wybuchła jednak z taką intensywnością i tak wcześnie jak zeszłoroczna.
W Rzepedzi
Na dobrą sprawę do wsi można byłoby zejść zboczem, wybieramy jednak okrężną drogę, by zobaczyć stare krzyże przydrożne na końcu historycznej Rzepedzi. Ruszamy więc dalej szutrową drogą, aż do pod las, gdzie zakręca ona pod kątem prostym i prowadzi w dół. Idąc na wprost, można dojść do wyciągu na Połońskim Wierchu i chatki w Przybyszowie.
Zjeżdżamy coraz bardziej błotnistą leśną drogą, mijamy odejście znaków szlaku Szwejkowego (wyjątkowo są), ale potem nie jest już tak łatwo. Ścieżka z mapy nie zgadza się z tą rzeczywistą, pojawiają się odgałęzienia, a im dalej, tym więcej błota i kałuż do obejścia. Ścinki nie ominęły i tego rejonu, a ja kolejny raz zżymam się na rozjeżdżone doszczętnie drogi.
Krzyże przydrożne w Rzepedzi
Jest i nowsza kapliczka
W końcu skręcamy w jakąś boczną ścieżkę, dróżka prawie nie istnieje w terenie, ale dzięki dobrej nawigacji docieramy wreszcie do strumyka (o nazwie, a jakże, Rzepedka) i trafiamy na lepszą drogę w otwartym terenie. Jesteśmy w Rzepedzi.
Drogą przez dawną wieś
Niemal od razu przy wyjeździe z lasu spotykamy kamienny krzyż – pamiątkę po dawnych mieszkańcach wsi. Tych (poza paroma rodzinami pracowników kolei) wysiedlono po wojnie. Po 1956 roku części z nich udało się wrócić.
Rzepedź
Cerkiew w Rzepedzi
Na razie przejeżdżamy przez niemal puste tereny, mijając od czasu do czasu krzyż czy kapliczkę oraz nowe domki letniskowe, trochę niepasujące do tego miejsca. Regularna zabudowa wsi rozciąga się poniżej.
Cmentarz za cerkwią
Zachowało się tu jeszcze trochę drewnianych chałup oraz, również drewniana, cerkiew św. Mikołaja z cmentarzem i nagrobkiem Stanisława Niezabitowskiego, dawnego właściciela wsi. To jedna z niewielu w naszym kraju cerkwi w stylu wschodniołemkowskim.
Kapliczkowo
Do Szczawnego pozostał nam jeszcze krótki odcinek głównej drogi. Tu, i dalej, wzdłuż asfaltu do Kulasznego i Płonnej, znajdziemy inne ślady po dawnych mieszkańcach w postaci krzyży i kapliczek. Szczególnie cenna jest drewniana XIX-wieczna kapliczka z baniastym hełmem i prostymi ornamentami w środku.
Krzyże przydrożne na drodze między Rzepedzią a Szczawnem
Dziewiętnastowieczna kapliczka w Szczawnem
Kapliczka na przełęczy między Szczawnem a Płonną
Na nocleg zatrzymujemy się w Płonnej, przy bocznej szutrowej drodze. Za nami, na górce zostały dawne zabudowania PGR-u. Przed nami tylko pustka. Jutro w tę pustkę pojedziemy.
Zachód słońca w opuszczonej dolinie
piękna relacja, jednak wschodni Beskidy mają w sobie to coś…
Oj mają, mają…