Kolejny dzień, jak wszystkie dotąd, również jest słoneczny. Gdy zwijamy namiot, mijają nas pierwsi lepiej wyekwipowani turyści podczas całego pobytu w Trybczu i Hrońskim Inowcu. Zmierzają w stronę Wielkiego Inowca, gdzie byliśmy wczoraj. Nas czeka już tylko zejście z gór, transport do miasta i Nitra na koniec dnia.
Nitra nie jest jedynym planem na dziś, ale czas pokaże, jak szybko uda nam się do niej dostać z miasteczka Zlaté Moravce. Przecież jest niedziela!
Ostatni poranek w górach
Na razie, już z plecakami na plecach, żegnamy Obycké lúky i podchodzimy czerwonym szlakiem do skrzyżowania z żółtymi znakami. Z gór możemy zejść Rudną magistrálą, ale ciekawszy wydaje się szlak żółty, prowadzący na skałkowy i widokowy szczyt Benát. Oba szlaki mają spotkać się ponownie przed Žitavanami.
Podejście na Benát
Widoki ze szczytu
Zobor z Piramidą, Żibrica, a w dole Zlate Moravce
Wielki Trybecz, najwyższy na wprost
Podejście pod Benát prowadzi początkowo lasem. Dopiero pod wierzchołkiem spotykamy liczne wychodnie. Sam szczyt, z krzyżem i książką wpisów, to dobre miejsce, by prześledzić naszą drogę przez Trybecz, którą pokonywaliśmy przez parę ostatnich dni. Widać pierwszy wierzchołek, który zdobyliśmy w dniu przyjazdu – Zobor z Pyramídą, pociętą kamieniołomem Žibricę, zamek Gýmeš i najwyższy w paśmie Veľký Tribeč. Dalej ciągną się liczne garbki szczytów, przez które przechodziliśmy w drodze do Skýcova i na hrad Hrušov. W dole rozciągają się Zlaté Moravce, Topoľčianky i mniejsze miejscowości przyciągające wzrok czerwonymi dachami.
Topoľčianky
Jest ładnie, ale coś nam nie gra! Szczytowa tabliczka opatrzona jest słowackim odpowiednikiem naszego kółka z kropką, oznaczającego początek lub koniec szlaku. Tu kwadrat z żółtym środkiem sugeruje to samo. Sprawa szybko się wyjaśnia – stoimy nad dużym kamieniołomem rozciągającym się w dole, nasza mapa jest stara, a szlak zlikwidowano.
Nie chce nam się wracać ponownie do szlaku czerwonego, więc postanawiamy poszukać jakiejś drogi w dół. Skoro był tu szlak, musi istnieć jakaś droga! O ile nie została zmieciona przez kamieniołom…
Z pomocą przychodzi nam starszy słowacki rowerzysta, który dostał się na Benát od interesującej nas strony. Potwierdza, że szlaku już nie ma, fotografuje nas, mówiąc, że rzadko spotyka się tu plecakowiczów, a potem czuje się zobowiązany, by wyprowadzić nas na drogę do czerwonego szlaku. Omijamy skały, schodzimy na dziko zboczem, mijamy wjazd do kamieniołomu i wreszcie trafiamy na starą ścieżkę, którą szedł kiedyś żółty szlak. Od teraz jego zamalowane znaczki będą nam towarzyszyć aż do Żiran.
Nasz przewodnik z rowerem
Ostatnie łączki na szlaku z widokiem na zamek Gymes
Przed samą miejscowością spotykamy znów Rudną magistrálę, mijamy Žitavany i asfaltem docieramy do celu – Zlatych Moravców. W mieście spoglądamy na zabytkowy kościół, kasztel Migazziovcov mieszczący teraz muzeum miejskie i parę zabytkowych kamieniczek w drodze do dworca autobusowego.
Przejrzenie tabliczek z rozkładami nie napawa nas optymizmem – mamy dwie godziny czekania na połączenie do Nitry! Jakoś nie mogę w to uwierzyć i podpytuję jeszcze obsługę. Okazuje się, że lokalne połączenia to nie wszystko i za 45 minut mamy międzynarodowy autobus z Bańskiej Bystrzycy przez Bratysławę do Pragi. Sporo młodych ludzi z bagażami nim jedzie, więc dorzucamy do całości i nasze plecaki (na szczęście za ten krótki odcinek nie każą nam za bambetle płacić; za bilet biorą nam po 2 euro od osoby). Dwadzieścia kilka kilometrów i już jest Nitra.
Z dworca autobusowego droga do parkingu, gdzie zostawiliśmy kangura, wiedzie przez zabytkowe centrum. Nitra czeka na odkrycie, a mnie nie chce się wracać do auta i znów dylać z powrotem, więc zwiedzanie miasta odbędzie się dziś z całym ekwipunkiem na plecach.
Chodnik przed jedną ze szkół
Nitra jest szóstym co do wielkości miastem Słowacji i najważniejszym ośrodkiem wczesnego chrześcijaństwa w tym kraju. W tym regionie działali Cyryl i Metody, tu powstał pierwszy słowacki kościół chrześcijański i to tu znaleziono najstarsze wyobrażenia godła Słowacji, którym jest podwójny krzyż bizantyjski świętych Cyryla i Metodego. Jedenastowieczny Ewangeliarz pochodzący właśnie z Nitry jest też najstarszą książką tego kraju.
Miasto dolne, które zwiedzam na początku, rozciąga się na południe od wzgórza zamkowego i górnego miasta. Nie posiada wielu zabytków, które rozsiane są między dziewiętnastowiecznymi kamienicami i bardziej współczesną zabudową. Najcenniejsza jest niepozorna świątynia stojąca w pobliżu niewielkiego osiedla – kościół św. Stefana z X wieku kryjący w swym wnętrzu pozostałości romańskich fresków. Tak jak inne świątynie, które dziś oglądam, jest zamknięty.
W panoramie Nitry wzrok przyciągają żółte wieże klasztoru i kościoła Pijarów oraz zielonkawa wieża kościoła Wincentek. W pobliżu tego drugiego stoi też niewielka świątynia pod wezwaniem św. Michała.
Klasztor i kościół Pijarów
Kościół Wincentek
Kościół św. Michała
Idąc w stronę rynku, mijam synagogę z 1911 roku. Tutejsza gmina żydowska również należała do jednej z najstarszych na Słowacji.
Svätoplukovo námestie w Nitrze to fontanna, kawiarnie i dwa ciekawe budynki: Muzeum Ponitrza w rogu kontrastuje z nowoczesnym gmachem Teatru im. Bagara.
Z rynku widać też górne miasto, dokąd zaraz się udam, oraz Zobor z Pyramídą, cel naszej pierwszej wycieczki w Trybecz.
Zoborska Pyramída
Obok Domu Żupnego, mieszczącego obecnie galerię, wchodzę przez bramę na górne miasto. Po prawej wznosi się niepozorny barokowy klasztor i kościół Franciszkanów, a nieco dalej jeden z najciekawszych zabytków miasta: barokowe Seminarium. W neoklasycystycznej przybudówce budynku mieści się biblioteka kryjąca najstarsze na Słowacji pisane dokumenty (zoborskie) z początku XII wieku.
Klasztor i kościół Franciszkanów
Dom Żupny
Górne miasto. Po lewej różowe Seminarium
Naprzeciwko stoi dom biskupa Klucha, który podtrzymuje w rogu znany wszystkim miłośnikom złocistego trunku Atlas – Corgoň. To właśnie ta rzeźba zainspirowała twórców znanej marki piwa i to ją oglądamy na etykietach butelek.
Corgoň
Przede mną wzgórze zamkowe z katedrą i włączonym w nią po przebudowie romańskim kościołem św. Emerama. Podziemia świątyni kryją relikwie św. Cyryla oraz pierwszego polskiego świętego – św. Świerada i jego ucznia św. Benedykta. Z placu z kolumną św. Immaculaty dostaniemy się tam przez kamienny most z figurami świętych.
Wzgórze zamkowe i kolumna z figurą św. Immaculaty
Katedra zamkowa
Widok z murów zamkowych
By dostać się na plac zamkowy i obejrzeć, choćby z zewnątrz, wszystkie udostępnione obiekty, trzeba wykupić bilet wstępu, a ja nie mam przy sobie ani grosza. Zza barierki próbuję więc zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcie, gdy nagle z dyżurki wychodzi miły Słowak i wpuszcza mnie za darmo na plac. Z lepszej perspektywy fotografuję więc szybko całość i zamierzam wracać, gdy ten gestem dłoni „informuje” mnie, że mam iść dalej i zwiedzić sobie całość! Chyba ten wielgachny plecak na plecach mi dopomógł, bo gdy wracałam i dziękowałam mu raz jeszcze, zagadywał mnie o drogę. Bardzo to było miłe!
Nitra z góry
Barokowy wystrój katedry zamkowej
Zamek Nitrzański powstał w XI wieku w miejscu słowiańskiego grodziska. Oprócz katedry z barokowym wystrojem można tu zobaczyć sąsiadujący z nią Pałac Biskupi, wieżę Vazula, mury obronne i kazamaty oraz spojrzeć z góry na miasto. Nitra, choć szósta co do wielkości, nie wydaje się być z tej perspektywy dużym miastem.
Kościół Franciszkanów, Wincentek i Pijarów
Wieża Vazula
Kazamaty
Schodzę w dół i wzdłuż parku, gdzie odbywa się jakiś festyn (międzynarodowe przeboje po słowacku brzmią fenomenalnie!) docieram do samochodu. Wreszcie po kilku dniach mogę zrzucić ciężki plecak i wypić zasłużoną kawę. Jest satysfakcja!
Widoki na Zobor z górnego miasta
Górne miasto
Naszą przygodę z południem Słowacji kończymy w Topoľčiankach. Ta niewielka miejscowość kryje cenny zabytek – trzynastowieczny kasztel, który po przebudowach stał się letnią siedzibą Habsburgów, a w okresie międzywojennym miejscem letniego wypoczynku pierwszego prezydenta Czechosłowacji, T. G. Masaryka i jego następców. Klasycystyczny pałac sąsiaduje z zameczkiem myśliwskim, a całość otacza rozległy angielski park pełen spacerujących, korzystających z wolnego dnia Słowaków. To tu chyba po raz pierwszy widzę dumie puszącego się pawia, który akurat na nasze przyjście rozpostarł wielgachny wachlarz swojego ogona. Miło się tu spaceruje na lekko, chłodząc się w cieniu drzew po skwarnym dniu.
Letni pałac prezydentów Czechosłowacji w Topoľčiankach
Pałacyk myśliwski
W parku
Impreza w parku
Biblioteczka w wydaniu mini
Boczną, krętą drogą 511 zmierzamy na północ.
Słowacki fast food
Jeszcze tylko krótka przerwa w miejscowości Veľké Uherce (ciekawy kasztel!) na wyprażany ser, który po raz pierwszy jemy jak fast food w lokalnej pizzerii, krótki stop w Rajcu na rzut oka na rynek i na zakupy i już jedziemy w stronę Fačkovskégo sedla. Majówka w Trybeczu i Hrońskim Inowcu się skończyła, ale zostały nam jeszcze dwa dni na Słowacji, które przeznaczymy na krótkie wycieczki już bliżej granicy z Polską.
Informacje praktyczne:
- Nasza trasa ostatniego dnia: Obycké lúky – pod Benátom (szlak czerwony) – Benát (żółty) – bez szlaku i dawnym szlakiem żółtym do połączenia ze szlakiem czerwonym przed Žitavanami – Žitavany – Zlaté Moravce (dworzec autobusowy, szlak czerwony). Z dworca autobusowego szlak czerwony prowadzi dalej do dworca kolejowego, gdzie Rudná magistrála się kończy.
- Nitra i Zlaté Moravce są największymi miejscowościami w rejonie i komunikacja autobusowa pomiędzy nimi jest dobrze rozwinięta. Za bilet na autobus międzynarodowy jadący przez Nitrę zapłaciliśmy 2 euro od osoby. Z powodu niedzieli autobusy lokalne kursowały rzadziej.
- Pozostałe informacje we wpisach dotyczących gór Trybecz i Hroński Inowiec.
Kilka lat temu nie było jeszcze żadnych biletów wstępu na wzgórze zamkowe, więc znów się pozmieniało.
W sumie nawet nie sprawdziłam, ile kosztuje teraz bilet. Wydaje mi się, że część osób, pewnie miejscowych, wchodziła za darmo, wszak tam kościół jest. Z mego punktu widzenia dużo tam do zwiedzania nie jest, ale i tak warto było zajrzeć.