Ten sezon to dla nas dość intensywne zapoznawanie się z nowymi miejscami, gdzie można pobiegówkować. Po Turbaczu i Bielicach przyszedł czas na Beskid Wyspowy. Trasa wokół Mogielicy była w planach już wcześniej, ale kiepskie warunki pogodowe i rozsądek mego męża powstrzymały nas wtedy przed wyjazdem. I dobrze, bo przy oblodzeniu niektóre odcinki tej trasy mogłyby okazać się mało przyjemne.
Ale do rzeczy.
Trasy wokół góry Mogielica
Trasa wokół Mogielicy to narciarska (i rowerowa) propozycja dla miłośników tego typu aktywności w Beskidzie Wyspowym. Prowadzi stokówkami wokół najwyższego szczytu tego pasma, a tworząc pętlę, liczy sobie około 21 kilometrów. Głównym parkingiem, skąd można od razu na nią wyruszyć, są Wyrębiska.
W sezonie zimowym wąska droga dojazdowa może jednak wymagać łańcuchów, a i parking lubi się szybko zapełniać. Dlatego alternatywą są inne parkingi położone wokół trasy. W przeciwieństwie do Wyrębisk, skąd do pętli jest około pół kilometra, te wymagają dłuższego podejścia, by połączyć się z głównym wariantem trasy.
Użycie liczby pojedynczej jest w tym wypadku nieco nieprecyzyjne, gdyż na jednej się nie kończy. To w rzeczywistości trasy wokół góry Mogielica: Trasa Mogielica, Trasa Rodzinna i Trasa na Polanie Stumorgowej. Jest jeszcze Mała Pętla przy wypożyczalni sprzętu, parę kilometrów przed parkingiem Wyrębiska.
Szczegółowe informacje na temat tras można znaleźć na tej stronie: „Trasy Mogielica”. Na samym dole, w galerii fotografii, pierwsze zdjęcie prezentuje mapę trasy i wszystkich parkingów w okolicy. Przydatne i aktualne info na temat warunków serwuje też strona na facebooku: „Trasy wokół góry Mogielica”.
No to w drogę! Z Półrzeczek
Chcąc uniknąć niemiłej niespodzianki w postaci pełnego parkingu, wybieramy na punkt startu Półrzeczki (Polany) po zachodniej stronie góry. Jeśli chodzi o dojazd, jest też najbliżej od naszego domu.
Parking nie jest duży, pomieści z 14 samochodów (jeśli ładnie staną) i około 9 rano znajdujemy na nim miejsce bez problemu. Za to gdy wracamy, okazuje się, że im później, tym gorzej. Sporo samochodów zajmuje pobocze wąskiej drogi, część zdecydowała się też złamać zakaz wjazdu i pojechać nieco wyżej, gdzie droga się rozszerza, tworząc coś w rodzaju parkingu.
Do trasy mamy 3,5 kilometra, ale odbijając w pewnym momencie stromo w las, ścinamy zakręt i skracamy nieco drogę, idąc wąską ścieżką w śnieżnych korytarzach drzew. Praktycznie od samego początku można poruszać się na nartach. Od miejsca, gdzie droga skręca pod kątem prostym na stokówkę, są już położone ślady.
Wbrew optymistycznym prognozom, na razie jest szaro, ale obsypane świeżym śniegiem drzewa robią niesamowite wrażenie. Liczymy, że nieco się przejaśni, a tymczasem wbijamy na trasę główną na jej ósmym kilometrze. Co kilometr czekają na nas tabliczki, które pokazują, ile jeszcze przed nami.
Suniemy generalnie na północ, zgodnie z numeracją i sugerowanym kierunkiem trasy. Czeka nas trochę podejścia, a później przyjemny zjazd w kierunku Cyrli. W prześwitach ukazują się wyspy – Ćwilin, Śnieżnica, Łopień, gdzieś tam nawet majaczą mi górki Pieninek Skrzydlańskich.
Przecinamy trzy szlaki: niebieski, zielony i żółty, by na punkcie widokowym w pobliżu 16 kilometra zrobić sobie małą przerwę.
Słońce i pies przylepa
Już przedtem zdarzały się niewielkie przebłyski, ale dopiero teraz słońce pokazuje, na co go stać. Niemal w momencie robi się błękitnie i w pełni zimowo. Dalsze plany są dziś nieco zamazane, ale śniegu wokół jest tyle, że starczy nam widoków na cały dzień.
W trakcie pikniku mija nas narciarz z biegnącym za nim psem. Zwierzak odłącza się od przypadkowego biegacza i od tego momentu postanawia towarzyszyć nam.
To biegnie, to się zatrzymuje, by na nas poczekać. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że od 16,5 kilometra zaczyna się zjazd. Psiak nic sobie z tego nie robi i tarasuje drogę, stając na jej środku. I dla niego, i dla pędzących z góry na nartach to mało komfortowe i bezpieczne, więc cieszymy się, gdy wreszcie znajduje sobie inną grupę i zmienia kierunek. Idąc w górę, przynajmniej będzie widział, czy ktoś jedzie.
Dziewiętnasty kilometr
A my suniemy sobie przez parę kilometrów w dół. Zdarzają się tu nieco ostrzejsze odcinki, które przy zalodzeniu mogłyby okazać się trudniejsze. Dziś jednak warunki są fantastyczne, śnieg idealny, więc zjeżdża się z przyjemnością.
Na 19 kilometrze sielanka się kończy. Drogą w dół dotarlibyśmy do parkingu w Słopnicach, nasza trasa skręca jednak dość gwałtownie pod kątem prostym i stromym (miejscami) podejściem zmierza w stronę Wyrębisk. Zjeżdżanie tym odcinkiem wymaga już znacznych umiejętności i rozumiem, dlaczego standardową trasę poprowadzono tak, by nim podchodzić.
Choć zdarzają się fragmenty, na których nogi mi się rozjeżdżają i wolę nimi podejść, las wokół jest tak zachwycający, że jestem w stanie przeboleć stromizny. Przez pewien czas towarzyszy nam narciarka, z którą ucinamy sobie pogawędkę i wymieniamy doświadczeniami na temat tras biegowych. To zresztą lubię w tym sporcie: często ludzie zagadują, z kimś na chwilę się porozmawia, pośmieje na temat hamowania na biegówkach. Jakoś tak miło od razu się robi.
Po przyjemnej wędrówce przez ośnieżony las docieramy do zielonego szlaku z Mogielicy. Teraz krótki kawałek w dół (trzeba uważać na pieszych) doprowadza nas do krzyża partyzanckiego. Tu, od strony Wyrębisk, zaczyna się trasa i to tu można zadecydować, w którą stronę się ją zrobi.
Parking Wyrębiska
Chcąc sprawdzić na przyszłość, jakie możliwości oferuje parking Wyrębiska, odbijamy od trasy i zjeżdżamy paręset metrów w jego stronę.
Ślady na łące przy Wyrębiskach
I to była dobra decyzja, bo po sprawdzeniu „gabarytów” tego miejsca (parking nie jest może mały, ale i tak w całości zapełniony) mamy szansę na nowe, zimowe widoki. Wszystko oblepione jest śniegiem „od stóp do głów”, a Mogielica w bieli prezentuje się nader majestatycznie. Z poziomu parkingu widzimy, ile czeka nas przewyższeń, by dotrzeć w pobliże jej wierzchołka.
Mogielica, czyli czeka nas wspinaczka
Mijając łąkę przy parkingu, na której można spróbować swych sił przed wyruszeniem na trasę (są tu położone ślady), wracamy do krzyża partyzanckiego. Czeka nas teraz 6 kilometrów trasy rodzinnej, z przyjemnym zjazdem na początku (w dole odchodzi droga do parkingu w Bukówce) i stopniową wspinaczką aż do punktu postojowego na wspomnianym szóstym kilometrze. To tu znajduje się odbicie na Polanę Stumorgową, gdzie koniecznie chcemy zajrzeć. O ile trasa wokół Mogielicy prowadzi głównie lasem, o tyle tam będzie szansa na widoki.
Polana Stumorgowa
Krótki odcinek przez piękny las (miejscami stromo, więc biorę narty na ramiona) doprowadza nas do polany. Gdy są warunki, przygotowywany jest tu ślad do biegania. Trasa na Polanie Stumorgowej liczy około 2 kilometrów i jest dość łagodna.
Dziś widoki na świat są nieco zamglone, ale na górze wszystko skute jest zlodowaciałym śniegiem, tworząc zimową pustynię. Akurat, pechowo, na nasze przyjście zachodzi słońce. Wieje też zimny wiatr, który przypomina, że zima to nie przelewki.
Dziś sama Mogielica nie jest w naszych planach, wystarczą nam widoki z polany. Odpuszczamy sobie największą stromiznę do wiaty na jej skraju i po przejechaniu płaskiego odcinka zarządzamy odwrót. Słońce na szczęście się rehabilituje i oświetla nam co nieco w czasie powrotu. W lesie urządzamy sobie sympatyczny popasik, bo tu akurat nie wieje. I jest ładnie, naprawdę ładnie.
No i bęc!
Po dotarciu do głównej trasy czas na nieco stromizn. Aż do Przełęczy Przysłopek czeka nas zjazd. Można go podzielić na trzy bardziej strome odcinki z wypłaszczeniami. Nie znając trasy, nie ryzykuję zjazdu pierwszymi dwoma. Za to przy trzecim postanawiam spróbować.
Dość szybko nabieram takiej prędkości, że już żadne hamowanie nie pomoże. Gdybym wiedziała, że trasa zaraz się wypłaszczy… Ale wtedy jeszcze nie wiem i próbując coś zrobić (błąd: trzeba jechać, licząc że będzie teren na zatrzymanie się), szoruję po śniegu parę metrów, wreszcie wytracając prędkość (przy użyciu całego ciała). Aż mi w głowie coś gruchnęło od tego tąpnięcia i ślizgu, choć czerep, na szczęście, nie miał kontaktu z podłożem. Nic to, trzeba się było otrzepać i jechać dalej – aż do przełęczy z kapliczką.
Zatem – nie taki diabeł straszny. Każdy z tych odcinków da się przejechać, bo jest miejsce na wytracenie prędkości i zatrzymanie się. Następnym razem na pewno spróbuję zrobić wszystkie.
Na przełęczy są ławki, tablica i rozejście szlaku żółtego i niebieskiego. Nasza trasa skręca jednak na zachód. Pozostał nam krótki odcinek do ósmego kilometra, a potem zjazd aż do samego parkingu w Półrzeczkach.
A tydzień później śmigała tu sama Justyna Kowalczyk. To chyba ostateczna rekomendacja, że trasa wokół Mogielicy warta jest uwagi. My na pewno na nią wrócimy!
Piękna zima. cześć trasy znana i lubiana. Beskid Wyspowy bardzo poważam. Przymierzam się do Beskidu Wyspowego, bo dawno w nim nie byłem. Chyba połączę go z Beskidem Sądeckim, ale już wiosennie.
Też mam w planach odświeżenie Beskidu Wyspowego, gdy zrobi się cieplej. Te zimowe biegówki przypomniały mi, że jest tam całkiem fajnie.
Beskid Wyspowy to bardzo fajne pasmo, Hala Stumorgowa to jedno z ciekawszych miejsc, a trasa biegowa wokół Mogielicy, cóż – w sam raz na biegówki. Jak będziesz jechać na wiosnę w Beskid Wyspowy to daj znać, może się razem wybierzemy.
Polanę Stumorgową też bardzo lubię – piękne widoki oferuje. A co do planów na Beskid Wyspowy – gdy tylko nadarzy się sprzyjająca okazja na wspólny wypad, dam znać.
Piękne warunki śniegowe trafiłaś. Wycieczka przy świeżym śniegu to chyba najlepsze, co można trafić.
też się zastanawiałem czy nie wybrać się w Beskid Wyspowy tej zimy, ale ostatecznie jakoś nie było mi dane się tam teraz wybrać.
Tak, warunki były piękne, choć przejrzystość nie za dobra. Ale to co wokół – wystarczało. Rzadko jeżdżę w Beskid Wyspowy zimą, a zdecydowanie warto.