Ostatni dzień pobytu w Wielkiej Fatrze przeznaczamy na szczyt Ostra. Zanim tam się jednak dostaniemy, musimy przebić się przez góry i dojechać do Blatnicy.
Górami do wsi byłoby szybciej, to przecież jedna z sąsiednich dolin. Z wczorajszego Borisova Ostra wydawała się tak blisko. Samochodem pokonujemy jednak dziesiątki kilometrów, wielokrotnie stoimy na czerwonym, gdy droga z powodu remontu jest jednokierunkowa, wreszcie jednak docieramy do Blatnicy. Z rynku musimy jeszcze podejść do rozdroża szlaków przy wlotach Dolin Gaderskiej i Blatnickiej. W okolicy pełno ludzi, którzy spacerują lub przyjechali tu na rower. Nie ma się co dziwić – niedziela jest kolejnym dniem z piękną słoneczną pogodą.
Spokojnie robi się jednak szybko, za Chatovą osadą Gader, gdy tylko porzucamy żółte znaki i wchodzimy w bezwodną dolinę zwaną Konský dol. Niebieski szlak, którym się teraz poruszamy, to Chodník Janka Bojmíra, działacza turystycznego z Martina, prezesa Klubu Czechosłowackich Turystów w tym mieście, znakarza szlaków w rejonie Kotliny Turczańskiej.
W lesie jest bardziej zielono niż przez poprzednie dwa dni. Jesteśmy przecież niżej. Powoli wspinamy się jednak do góry mijając liczne skalne wychodnie po drodze. Stromiej robi się na ostatnim odcinku, przed dojściem do Murania, gdzie nasz szlak łączy się z żółtym, prowadzącym na Ostrą. Jego początek jest nieco mylący, nieodnawiane znaki trudno wypatrzyć w terenie, a droga wielokrotnie zmienia kierunek. Dość szybko osiągamy jednak siodełko między dwoma szczytami Ostrej.
Najpierw zdobywamy jej główny wierzchołek, na który prowadzi znakowana ścieżka z przełączki. Ostra (Ostrá, 1247 m) nie daje się tak łatwo – trzeba pokonać szereg drewnianych stopni, powspinać się na skałki za pomocą łańcuchów i przejść przez skalne okienko.
Stamtąd ścieżka szybko wyprowadza nas na szczyt. Plany w kierunku Kotliny Turczańskiej są lekko zamglone, widok na Tatry przesłania grzbiet Tlstej, ale i tak jest ładnie, tym bardziej, że w na zboczach zauważam pierwsze sasanki słowackie.
Po powrocie czeka na drugi wierzchołek – Zadna Ostra, z której ciekawie prezentuje się główny szczyt i prowadzące na niego schody.
Po drodze znów raczą nas swym fioletem sasanki.
Jesteśmy jeszcze na otwartym terenie i to nasze ostatnie widoki na Ostrą ze ścieżki.
Nieco poniżej wchodzimy w las i miejscami dość stromo, przez Juriasovą Dolinę, docieramy do Blatnickiej Doliny. Stąd już po płaskim, zielonym szlakiem, dotrzemy do wsi.
Przy drodze stoją tablice informujące, jakim filmom to miejsce użyczyło plenerów. W latach 1962-63 kręcono tu „Janosika”, a w 1972 roku film „Dolina”.
Podobna tablica stoi przed kasztelem w centrum Blatnicy. Naprzeciwko, w dworku, mieściło się do niedawna muzeum Karola Plicku, jednak od kilku lat jest zamknięte. Z tyłu, nieco w dali, stoi kościół, a obok wznosi się dom, w którym mieszkała pierwsza słowacka botaniczka, Izabela Textorisová. Prowadziła swe badania w Skalnej Fatrze, w której byliśmy dzisiaj.
Blatnica może poszczycić się jeszcze ratuszem i całkiem sporą ilością drewnianych i murowanych domów z charakterystycznymi bramami. Warto się tu zatrzymać na moment przy okazji górskiej wycieczki.
A na nas już czas. Wracamy do domu przez Czechy, zza szyby już tylko oglądając góry, zielone zbocza i kwitnące na biało drzewa.
Na dole wiosna już pełną gębą; w górach na zieloność trzeba jeszcze trochę poczekać. Kolejny raz chciałabym Wielką Fatrę zobaczyć właśnie zieloną. Mapy już przejrzane, plany w głowie kiełkują – kto wie?